Polskie spojrzenie na pobyt Napoleona na Warmii i Mazurach w zasadniczy sposób odbiega od ocen prusko-niemieckich, w których rok 1807 – to ,,wojna nieszczęśliwa”, tymczasem dla Polaków – to wojna o odzyskanie niepodległości pod francuskimi sztandarami, zakończona niepełnym sukcesem, czyli powstaniem Księstwa Warszawskiego, poszerzonego w 1809 roku o część Galicji.
Z wojną łączą się zawsze, niestety, cierpienia mieszkańców i zniszczenia kraju, na którego ziemiach jest prowadzona. Tak się działo i w 1807 roku. Uciążliwy ów los, dopowiedzmy, dotknął nie tylko Warmię i Mazury, ostatni kęs chleba zabierali żołnierze Wielkiej Armii także mieszkańcom pobliskiego Mazowsza.
Jeśli zaś chodzi o nasz region, przypomnijmy, że to właśnie polityka monarchii pruskiej spowodowała wojnę z Francją i jej dalsze następstwa, uderzające najbardziej w poddanych króla Fryderyka Wilhelma III[1].
Wojna francusko-pruska, która rozpoczęła się z początkiem października 1806 roku, a zakończyła w lipcu roku 1807, to dla Prusaków rzeczywiście „wojna nieszczęśliwa”, bo kojarzona była i jest z haniebnymi klęskami ich armii, kompromitującym odwrotem, a w konsekwencji upokarzającą porażką i okrojeniem kraju w wyniku pokoju w Tylży[2]. Dla Polaków była to pierwsza wojna o odbudowę kraju rozgrabionego przez trzech zaborców. Na mocy traktatu tylżyckiego powstało Księstwo Warszawskie – zalążek niepodległej Polski. Dlatego kampania 1806/1807 roku to nie tylko dla polskich historyków wojna zwycięska, w której u boku cesarza Francuzów walczyli żołnierze polscy z ziem wszystkich zaborów. Walczyli o Ojczyznę, a więc i o Warmię.
Legenda Napoleona – zarówno jako „Boga Wojny”, jak i „małego kaprala” do dziś jest pielęgnowana we Francji, ale także i w Polsce – wszak Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy…
Po wojnach napoleońskich pozostały w regionie groby i nieliczne pomniki, dzieła historyków i artystów oraz… legendy. Epoka napoleońska na Warmii jawi się w nich jako wielkie, pełne chwały przeżycie, niezależnie od tego, ile przyszło zapłacić za nią mieszkańcom tej krainy przed ponad dwustu już laty.
Pogrom, jakiego doznała jego armia 14 października 1806 roku na polach pod Jeną oraz Auerstädt i w konsekwencji zajęcie Berlina, nie skłoniły króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III do podjęcia rozmów pokojowych ze zwycięskim cesarzem Napoleonem. Schronił się tylko w Królewcu, gdzie postanowił czekać na pomoc sojusznika – powoli koncentrującej się armii cara Aleksandra I. Na początku grudnia 1806 roku prące na wschód wojska francuskie doszły do linii Wisły. Z drugiej strony zbliżały się do rzeki wojska rosyjskie. Do pierwszych poważniejszych starć obu armii doszło 26 grudnia na prawym jej brzegu pod Gołyminem i Pułtuskiem.
Toczone w ciężkich warunkach pogodowych bitwy nie przyniosły rozstrzygnięcia. Wojna przeniosła się do Prus Wschodnich, które stały się teraz głównym teatrem działań zbrojnych. Tu też, z początkiem stycznia 1807 roku francuska Wielka Armia rozłożyła się na leża zimowe. Jednak wypoczynek nie trwał długo, gdyż dowódca sił rosyjskich, gen. Leontij Bennigsen postanowił wykorzystać ten fakt i wznowił działania, atakując jeden z francuskich korpusów rozlokowany nad Drwęcą. Przebywający w Warszawie Napoleon pojawił się na froncie już 31 stycznia, lokując swoją kwaterę w Wielbarku. Tu zdecydował się uderzyć w kierunku na Olsztyn, aby odciąć od Królewca wojska rosyjsko-pruskie operujące w okolicy Morąga.
Do pierwszej potyczki w tej kampanii doszło 1 lutego pod Pasymiem, a dzień później obie armie rozwinęły się między Jonkowem a Olsztynem, dążąc do rozstrzygającego starcia.
Front działań został ustalony przez rosyjskiego dowódcę na wzniesieniach, wzdłuż drogi Węgajty–Jonkowo–Mątki, gdyż ukształtowanie terenu sprzyjało obronie. Pozycję wzmocniono przygotowanymi przez wojska carskie szańcami. Zgromadził tu 80 tys. żołnierzy i ponad 540 armat.
Napoleon osobiście obserwował rosyjskie przygotowania do bitwy z zachowanej do dziś wieży kościoła w Gutkowie, do którego przybył rankiem 3 lutego. Resztę dnia spędził w nieodległym zamku w Olsztynie, gdzie rozłożywszy mapy zaczął wydawać rozkazy, chcąc zaatakować nieprzyjaciela. Oczekując na koncentrację swych sił wydał polecenia opanowania mostów na Łynie we wsi Barkweda i Dobrym Mieście, co miało mu pozwolić na oskrzydlenie sił rosyjskich i odcięcie ich od zaplecza.
W Dobrym Mieście opanowanie mostu i miasta przyszło Francuzom stosunkowo łatwo – wzięto 1600 jeńców oraz zdobyto liczne tabory i dobrze zaopatrzone magazyny. Most w Barkwedzie, zdobyli żołnierze z korpusu marszałka Nicolasa Soulta dopiero wieczorem w wyniku krwawego starcia, tracąc do 600 ludzi (straty Rosjan wyniosły ok. 1100 żołnierzy).
Realna już tym samym groźba wyjścia wojsk przeciwnika na lewą flankę i tyły armii carskiej sprawiła, że gen. Bennigsen podjął decyzję o rezygnacji z boju i dyskretnym wycofaniu się z zajmowanych pozycji na północ, w kierunku drogi do Górowa Iławeckiego.
Wprawdzie wraz z nastaniem świtu pod Jonkowem doszło do wymiany ognia pomiędzy wojskami francuskimi i koalicji rosyjsko-pruskiej, ale krótkotrwały opór wojskom napoleońskim stawiły już jedynie oddziały tylnej straży osłaniających odwrót.
W okolicach Jonkowa wojska napoleońskie straciły nie więcej niż 300 zabitych i rannych żołnierzy. Podobne straty ponieśli Rosjanie.
Tego samego dnia doszło do drobnych starć pod Świątkami między wojskami marszałków [Nicolasa] Soulta i [Joachima] Murata, a uchodzącymi Rosjanami. Następnego dnia miał miejsce zacięty bój już poza Warmią, pod Dwórznem, z którego także zwycięsko wyszły wojska francuskie[3]. 7 lutego doszło do starć koło Górowa Iławeckiego.
Finał kampanii przyniosła jedna z najkrwawszych batalii epoki napoleońskiej – bitwa, która rozegrała się 7-8 lutego pod Pruską Iławą (obecnie Bagrationowsk w obwodzie kaliningradzkim). Poległo w niej łącznie ponad 40 tys. żołnierzy obu stron, a prawie 30 tys. odniosło rany. Nie przyniosła ona jednak zakończenia wojny. Armie wyniszczone walką, jak i całą kampanią prowadzoną w niezwykle trudnych warunkach pogodowych i terenowych, rozlokowały się ponownie na leżach zimowych[4].
Jak informował Biuletyn Wielkiej Armii z 26 marca 1807 roku:
Wielka Armia jest wciąż na swoich kwaterach, gdzie korzysta z odpoczynku. Często mają miejsce małe starcia pomiędzy forpocztami dwóch armii. Dwa pułki kawalerii rosyjskiej przybyły 12 (marca), aby niepokoić 69. pułk piechoty liniowej na jego kwaterze w Łęgnie przed Dobrym Miastem. Jeden batalion tego pułku urządził zasadzkę i ostrzelał z bliska nieprzyjaciela, który zostawił 80 ludzi na placu (boju). Generał Guyot, który dowodzi forpocztami marszałka Soulta, miał ze swej strony kilku potyczek, które rozstrzygnęły się na jego korzyść.
Po małej bitwie pod Wielbarkiem wielki książę Bergu [marsz. Joachim Murat] wypędził kozaków z całego prawego brzegu Łyny, aby się upewnić, że nieprzyjacielowi nie uda się przeprowadzić jakiegoś posunięcia. Przeniósł się on do Barczewa, Jezioran, Dźwierzut, Biskupca. Miał tam kilka potyczek z kawalerią nieprzyjaciela i wziął do niewoli setkę kozaków.
Armia rosyjska wydaje się koncentrować obok Bartoszyc przy Łynie; dywizja pruska niedaleko Creutzbourg (Slavskoje, obwód kaliningradzki).
Armia nieprzyjaciela wycofała się i zbliża się marszem przed Królewiec.
Cała armia francuska jest zakwaterowana; jest ona zaopatrywana przez miasto Elbląg, Braniewo i przez zasoby pobierane z delty Nogatu (Żuław), która jest bardzo żyzna[5].
Kilkumiesięczny pobyt na leżach zimowych zarówno armia francuska, jak i rosyjsko-pruska wykorzystały na wzmocnienie sił przed planowanym wznowieniem wojny, gdyż próby rokowań pokojowych zakończyły się niepowodzeniem.
Jak pisał w listach z tego okresu Napoleon: Sztab, pułkownicy, oficerowie nie zdejmowali mundurów przez dwa miesiące, a niekiedy przez cztery. Ja sam spędziłem dwa tygodnie bez zdejmowania butów. Jesteśmy pośród śniegu i błota bez wina, bez brendy, bez chleba, kartofli i mięsa, w ciągłych marszach i odwrotach.[…] Pobić Rosjan mając chleb będzie dla mnie dziecinną igraszką. Dziś los Europy i najambitniejsze zamiary są uzależnione od intendentury[6].
Rosjanie zakładali działania ofensywne mające wyprzeć Francuzów z terenu Prus, a później z prawego brzegu Wisły, dlatego jednym z głównych ośrodków dowodzenia i oporu uczynili Lidzbark Warmiński (Heilsberg), tworząc tu silnie umocniony obóz warowny.
Mimo iż to armia rosyjska podjęła działania wojenne jako pierwsza, atakując 5 czerwca korpus marsz. Michela Neya, rozlokowany wokół Dobrego Miasta, ofensywa Bennigsena już po dwóch dniach została zatrzymana, nie osiągając założonych celów. Inicjatywa strategiczna szybko przeszła w ręce cesarza Napoleona, który 6 czerwca opuścił swoją kwaterę w Kamieńcu Suskim (Finkenstein), przekroczył Pasłękę w Dąbrówce i 9. zdobył miasto.
[Na początku roku 1807] w Dobrym Mieście zjawił się ze swoimi żołnierzami generał Colbert z armii marszałka Neya. Niebawem dotarł tutaj generał Labasse, a w końcu sam marszałek Ney. Po odejściu oddziałów francuskich do miasta wkroczyli kozacy oraz husarzy pruscy. Pod koniec maja 1807 r. Dobre Miasto stało się kwaterą główną także rosyjskiego generała Bennigsena. Gdy na początku czerwca sztab Bennigsena wycofał się, do Dobrego Miasta przybył na kilka godzin cesarz Napoleon Bonaparte. Nie bacząc, że w mieście brakuje żywności, nakazał przygotować obiad dla siebie i swojej świty. Żołnierzom oddano ostatnią krowę, jaka była w mieście. […] Cesarz zjadł kolację w refektarzu Kolegiaty w towarzystwie prepozyta kapituły dobromiejskiej Rocha Krämera oraz dziekana Michała Foxa. Fox, jak podpowiadają historycy, był bibliotekarzem i kapelanem biskupa Ignacego Krasickiego, autorem „Dyariusz z Heilsberga”[7].
W tym czasie dowódca rosyjski nakazał swoim siłom odwrót na Lidzbark, aby tam w oparciu o przygotowane fortyfikacje powstrzymać spodziewany atak Francuzów. Obie armie spotkały się tu 10 czerwca.
Całodzienne ataki 40-50 tys. Francuzów na ponad 80 tys. oszańcowanych Rosjan i Prusaków nie przyniosły rozstrzygnięcia, a jedynie straty: ok. 12 tys. żołnierzy armii napoleońskiej, w tym 1400 zabitych oraz 3 tys. zabitych i 5-6 tys. rannych – po stronie sprzymierzonych. 11 czerwca walki miały charakter drobnych utarczek. W tym czasie jednak siły Napoleona uległy poważnemu wzmocnieniu nowymi jednostkami, a cesarz przygotowywał je do otoczenia miasta. Zmieniający się stosunek sił i widmo okrążenia zmusił Bennigsena do porzucenia swoich pozycji. Nocą Rosjanie odeszli, przez Bartoszyce i Sępopol, na Frydland. Rankiem 12 czerwca Francuzi wkroczyli do opuszczonego już Lidzbarka.
Tak zakończyła się największa pod względem zaangażowanych sił i poniesionych przez obie strony strat batalia napoleońska stoczona na dzisiejszym obszarze Polski. O znaczeniu tego starcia świadczy to, że nazwę Heilsberg umieszczono na Łuku Triumfalnym w Paryżu, wśród miejsc najważniejszych batalii Napoleona.
Do ostatniej bitwy tej wojny doszło 14 czerwca 1807 roku niedaleko Frydlandu (Prawdinsk w obwodzie kaliningradzkim), około 43 km na południowy wschód od Królewca (Kaliningradu). Wojska francuskie (ok. 80 tys.) dowodzone przez cesarza Napoleona odniosły w niej zdecydowane zwycięstwo nad liczącą ok. 60 tys. żołnierzy armią rosyjską Bennigsena. W wyniku tej klęski (20-25 tys. zabitych i rannych żołnierzy rosyjskich przy o połowę mniejszych stratach francuskich) car Aleksander i król pruski Fryderyk Wilhelm zostali zmuszeni do podpisania 7 lipca 1807 roku pokoju w Tylży (Sowieck w obwodzie kaliningradzkim).
Mieszkańcy tej ziemi zostali zmuszeni do wyżywienia trzech armii: francuskiej, rosyjskiej i pruskiej. Wycofujący się żołnierze rosyjskiej armii Bennigsena pozostawili Francuzom wypalone domostwa. Wszystkim doskwierał brak żywności. Klęska głodu stawała się nie do zniesienia. Rabunek, różnego rodzaju kontrybucje i rekwizycje dotknęły każdego mieszkańca. Przebywający w Lidzbarku gen. Karol Fryderyk Knesebeck pisał: „Nędza tutaj wzrosła do tego stopnia, że już chyba nie może być większa. Mieszkańcy wsi są tak doszczętnie splądrowani, że te resztki, z których żyją, musieli wyżebrać od kozaków. Wielu umiera z głodu i w licznych wioskach, gdzie wkroczyły oddziały wojskowe, znaleziono w domach niepogrzebane trupy. Nie ma wioski, w której nie zniknęłoby kilka domów”[8].
Niemniej już wtedy, także tu na Warmii, zaczęła rodzić się legenda napoleońska.
Pobyt francuskiego cesarza do dziś upamiętniają miejsca nazwane jego imieniem, jak choćby barkwedzki „dąb Napoleona”, spod którego – jak głosi legenda – dowodzić miał swoim wojskiem. Przebieg warmińskiego epizodu wschodniopruskiej kampanii napoleońskiej (nazwanego przez historyków „manewrem Olsztyn–Jonkowo”) upamiętnia lokalny Szlak Napoleoński. Licząca ok. 40 km długości trasa prowadzi przez wsie, które w lutym 1807 roku były świadkami zmagań armii francuskiej z siłami IV Koalicji.
Pierwsza jest wspomniana Barkweda, gdzie żołnierze z korpusu marszałka M. Soulta stoczyli krwawą bitwę o przeprawę na rzece Łynie. Kolejny przystanek to Mątki – miejsce stacjonowania części wojsk napoleońskich, które zmierzały do Jonkowa, gdzie miało dojść do rozstrzygającego starcia, a którego pamiątką jest znajdujący się tutaj tzw. Ruski Szaniec. Tu też obiadem podjął cesarza ksiądz proboszcz Józef Lielienthal.
Dawny budynek nie przetrwał do naszych czasów, ale obecny stoi w tym samym miejscu.
Zanim cesarz dojechał do Jonkowa, Francuzi zdążyli splądrować wieś i plebanię. Poturbowali też do krwi młodą gospodynię proboszcza, po czym uciekli. Wtedy do izby wkroczył Napoleon w towarzystwie generalskiej świty. Widząc zakrwawioną dziewczynę, zapytał po
niemiecku, co się dzieje. Dziewczyna zaczęła urągać francuskim rozbójnikom. Wówczas któryś z generałów zwrócił jej uwagę, że stoi przed nią Napoleon. Przestraszona Warmiaczka padła na kolana, prosząc o litość. Cesarz kazał jej wstać, zapytał o nazwisko i nazwę miejscowości. Wszystko to zanotował i dopisał jeszcze kilka słów, następnie jeden z oficerów sporządził kopię. Napoleon wręczył kopię dziewczynie i obiecał, że otrzyma odszkodowanie, kazał jej zarazem pilnie strzec kartki. Na koniec powiedział: „Musisz wiedzieć, że są osoby, które naprawiają błędy innych”. Według innej wersji: „Powinnaś wiedzieć, że nie wszyscy Francuzi są złodziejami”. Po kilku latach zgłosił się do niej jakiś urzędnik z Olsztyna i chciał jej przekazać 1000 guldenów odszkodowania. Dziewczyna jednak zgubiła kartkę, zapewne nie uwierzyła w obietnicę cesarza, ostatecznie nie otrzymała żadnego zadośćuczynienia[9].
Wcześniej przygotowaniom do walki przyglądał się Napoleon z istniejącej do dziś wieży kościoła w Gutkowie – wówczas w podolsztyńskiej wsi, a obecnie dzielnicy miasta.
Wprawdzie 3 lutego 1807 roku przebywający na zamku w Olsztynie cesarz Napoleon mógł się dowiedzieć o związkach Mikołaja Kopernika z tym miejscem, ale w toku prowadzonej wówczas kampanii oraz przygotowań do starcia z wojskami rosyjskimi, nie wydaje się, aby miał czas na oglądanie pamiątek po astronomie. Niemniej wczesną wiosną 1807 roku dawne mieszkanie Kopernika oglądał „w imieniu cesarza” francuski oficer Gerard Gley. Po bitwie pod Pruską Iławą Napoleon powierzył mu bowiem zadanie odszukania jego grobu.
W Olsztynie też według legendy miała mieć miejsce próba zamachu na cesarza. Podczas przeglądu wojsk na rynku pruski mieszczanin Rydzewski, jak widać z nazwiska zgermanizowany Polak, ukryty na dachu kamienicy, chciał zastrzelić stojącego opodal Napoleona, lecz odwiodło go od tego kilku mieszczan, bojących się zemsty Francuzów na mieście.
w Olsztynie.
Oprócz cesarza w Olsztynie przebywali inni dowódcy francuscy. Już w styczniu kwaterowali na zamku m.in. generał Claude-Matthieu de Gardane i marszałek Michel Ney. W kościele św. Jakuba urządzono obóz jeniecki dla pojmanych żołnierzy carskich i pruskich po bitwie pod Pruską Iławką. Zamknięto ich tutaj kilkuset (kilkunastu, pod dowództwem rosyjskiego majora, uciekło).
W roku 2007 z inicjatywy prof. Janusza Jasińskiego ustawiono przy moście św. Jana obelisk upamiętniający pobyt cesarza w Olsztynie.
Do krwawego starcia obu armii doszło 6 lutego w okolicach wsi Gołogóra i Skolity (gdzie Napoleon spędził noc wraz z marszałkiem Muratem, adiutantami i ministrem Talleyrandem). Szlak prowadzi dalej do Dąbrówki, jednego z punktów rosyjskiego oporu, i Kondradowa, w którym doszło do kolejnego starcia. Tu kończy się wędrówka śladami napoleońskiego „manewru na Olsztyn”.
Niemniej w Dobrym Mieście zachował się w pobliżu dzisiejszej elektrowni budynek, w którym prawdopodobnie w czerwcu mieścił się sztab wojsk napoleońskich. Wart odwiedzenia jest z pewnością Lidzbark Warmiński i jego okolice – tu przecież rozegrała się wielka bitwa pod Heilsbergiem, którą ze wzgórza pod Ignalinem kierował Napoleon. W zbiorach lidzbarskiego muzeum eksponowany jest między innymi obraz Antona Hoffmana, Bitwa pod Heilsbergiem, powstały w setną rocznicę tego wydarzenia. W miejscowej Regionalnej Izbie Tradycji obejrzeć można między innymi zbiory militariów z tego okresu.
W bitwie tej chwalebną kartę zapisali także żołnierze rodzącego się wojska Księstwa Warszawskiego, dowodzone przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego, którego Legia wchodziła w skład VIII Korpusu marszałka Édouarda Mortiera. W walkach na terenie Prus brały też udział wojska polskiego Korpusu Obserwacyjnego dowodzone przez gen. Józefa Zajączka. Warto też poznać ich szlaki bojowe.
Podróżując Szlakiem Napoleońskim także dziś można natknąć się na „żołnierzy” we francuskich, polskich, rosyjskich i pruskich mundurach, biorących udział w widowiskowych inscenizacjach najważniejszych batalii z tego okresu – Napoleoniadach. Ich początki sięgają roku 2007, kiedy przypadała dwusetna rocznica tych zmagań. Uczestniczą w nich rekonstruktorzy z Polski i zagranicy, przypominając licznym widzom kampanię cesarza prowadzoną w Prusach Wschodnich.
Przez wiele lat, cyklicznie spotykali się na Napoleonidach organizowanych na jonkowskich błoniach w pobliżu Ruskiego Szańca. Po kilkuletniej przerwie w październiku 2018 roku impreza, dzięki staraniom gminy Dywity, przeniesiona została w okolice mostu nad Łyną w Barkwedzie, o który przed dwoma wiekami toczył się zażarty bój. 5 lutego 2022 roku obie „armie” starły się ponownie tu podczas Pikniku napoleońskiego.
Niemniej popularne wśród mieszkańców regionu i turystów są coroczne inscenizacje organizowane w czerwcu w Lidzbarku Warmińskim – miejscu jednej z największych bitew tej kampanii. Ich atrakcją, oprócz spektakularnych „walk pod Heilsbergiem”, którym towarzyszą strzały z karabinów oraz huk armat, są także możliwość poznania życia obozowego żołnierzy tamtych czasów, zawody strzeleckie z broni czarnoprochowej, okolicznościowe targi historyczne, prezentacje i warsztaty dawnych rzemiosł.
Wiosną 1812 roku żołnierze Wielkiej Armii cesarza Napoleona pojawili się ponownie na Warmii. Prusy Wschodnie były jedną z baz wypadowych skąd 24 czerwca wojska miały wyruszyć na wojnę z Rosją.
Zakładano wielkie magazyny żywnościowe w Jezioranach, Lidzbarku i Reszlu. Mieszkańcy Warmii mieli obowiązek dostarczenia żywności i furażu. Dokonywano grabieży zboża i mięsa. Jednakże dopiero 10 czerwca przy biciu dzwonów Napoleon wjechał do Braniewa. Udawał się do Królewca[10].
W tym czasie król Fryderyk Wilhelm III był sojusznikiem cesarza Napoleona. Również jego wojska wzięły udział w wojnie z carem Rosji. Dwudziestotysięczny pruski korpus posiłkowy pod dowództwem gen. Johanna Yorcka był częścią X Korpusu Wielkiej Armii dowodzonego przez marszałka Etienne’a Macdonalda. Jego zadaniem w tej kampanii było zdobycie strategicznego portu bałtyckiego – Rygi. Oblegał ją nieskutecznie przez kilka miesięcy, a w wyniku pogromu sił głównych wycofał się do Prus. Francuzi wracali spod Moskwy obdarci, sponiewierani, z licznymi ranami.
Z początkiem 1813 roku Prusy znowu wystąpiły przeciwko Francji i także Warmiacy zostali wezwani do walki z armią francuską.
Wezwał do tego biskup warmiński Jan Hohenzollern, który nakazywał, aby w kazaniach księża nawoływali do obrony pruskiej ojczyzny. Wypełniając te polecenia, proboszcz olsztyński ks. Józef Komorowski 4 kwietnia 1813 roku wygłosił płomienne kazanie zachęcające wiernych do wstępowania do landwery. Z Olsztyna zgłosiło się jednak tylko siedmiu ochotników. Mieszkańcy wsi okazywali obojętność, a nawet wrogość wobec tej wojny[11]. Jak większość Polaków zachowali wierność Napoleonowi i pamięć o nim.
[1] J. Jasiński, S. Skowronek, Wschodniopruskie kampanie Napoleona, Olsztyn 2007, s. 6.
[2] Zob. M. Gerss, O Napoleonie, nieszczęśliwej wojnie, dziejach europejskich i pruskich, Olsztyn 1997.
[3] Tamże, s. 299-301.
[4] Końcowym epizodem tej kampanii było powtórne opanowanie przez Francuzów Braniewa 26 lutego 1807 roku.
[5] R. Kowalski, Napoleon w Ostródzie 1807-2007, Olsztyn 2007, s. 49. Tłum. J. Dąbrowski.
[6] Tamże, s.10.
[7] Z. Suchenek, Dobre Miasto. Skrawek uroczej Warmii, Olsztyn 2011, s. 69.
[8] S. Achremczyk, J. Chłosta, Dzieje powiatu olsztyńskiego, Olsztyn 2018, s. 304.
[9] J. Jasiński, S. Skowronek, Wschodniopruskie kampanie…, s. 263-264.
[10] S. Achremczyk, J. Chłosta, Dzieje…, s. 303.
[11] Tamże.