Warmia była zawsze wierna Bogu i Kościołowi katolickiemu, zasługując na zaszczytne miano Świętej Warmii. Świadczą o tym liczne kościoły, kaplice i krzyże przydrożne, kult Męki Pańskiej, w szczególności cześć oddawana Matce Najświętszej w Gietrzwałdzie, Świętej Lipce, Krośnie i Stoczku Warmińskim – mówił św. Jan Paweł II na zakończenie mszy odprawionej w Olsztynie 6 czerwca 1991 roku, w czasie swojej IV pielgrzymki do Ojczyzny. Papież-pielgrzym, jeszcze jako ksiądz Karol, biskup i kardynał z Krakowa, wielokrotnie podróżował po tej krainie: Mam dług wdzięczności wobec tej ziemi, która tyle razy, przez tyle lat udzielała mi schronienia, odpoczynku, dawała możliwość nabrania sił wewnętrznych, uspokojenia. To wielkie dobrodziejstwo tej ziemi…
Warmia, która w większości kojarzona jest z jeziorami i pięknymi lasami, tak charakterystycznymi dla fizyczno-geograficznego Pojezierza Mazurskiego, może poszczycić się nie tylko urokami przyrody, ale również ogromnym bogactwem historycznym. Poczesne miejsce w skarbcu dziejów i kultury regionu zajmują z pewnością tutejsze sanktuaria poświęcone Chrystusowi i Matce Boskiej. Kościoły pielgrzymkowe o wartościowej architekturze, bogatym wyposażeniu, osadzone w niezwykłych warmińskich krajobrazach, których stałym elementem są przydrożne kapliczki i krzyże wyznaczające drogi pielgrzymkowe.
Jak pisał abp Józef Górzyński, metropolita warmiński: Strzelistość masywnych, gotyckich kościołów, czy też ich powierzchnia, gwarantująca uczestnictwo w liturgii wszystkim mieszkańcom, kształtowała wyobrażenie potęgi i chwały Odwiecznego Sędziego, który pochylał się nad losem oddanego mu ludu. Przenikające się formy baroku, eksponujące przepych tak obcy człowiekowi żyjącemu na co dzień ze żmudnej pracy na roli, stanowiły obietnicę dóbr przyszłych. Liczne ołtarze neogotyckie wypełniały rzesze świętych, do których Warmiacy zawsze przejawiali głębokie przywiązanie. Widzieli w nich wzór, a jednocześnie nieprzejednaną siłę w orędownictwie przed Bogiem. [….] Czas lęku i niepokoju, próba odebrania wolności sumienia przez rządzących państwem, którzy zabraniali wiernym modlitwy w ich własnym języku, skłaniały do szukania ratunku u najpotężniejszej Orędowniczki, Maryi. Jej opieka była gwarancją poczucia bezpieczeństwa. O tym, że zawsze była ona obecna przy swoim ludzie, otaczając go płaszczem swojej opieki, świadczą warmińskie sanktuaria jej poświęcone: w Świętej Lipce, Stoczku Klasztornym i Gietrzwałdzie. Były one celem licznych pielgrzymek, a drogi, usłane kapliczkami, związały jeszcze mocniej w wyznawanej wierze wszystkie miasta i malownicze warmińskie wsie, każdy zakątek i kraniec tej krainy[1].
Od dwóch tysięcy lat Europę przecinają szlaki, którymi podróżują wierni Kościoła, którzy dla umocnienia wiary, w podzięce za Boże błogosławieństwo lub z błagalną prośbą udają się na Bliski Wschód, do znanych z Biblii miejsc świętych chrześcijaństwa – przede wszystkim do Jerozolimy i Betlejem. Ale także i tych, które zapisały się najważniejszymi wydarzeniami w życiu Kościoła: Rzymu, Asyżu, Lourdes, Fatimy czy warmińskiego Gietrzwałdu.
Współczesne tego typu podróże są zjawiskiem złożonym. Podejmowane są z różnych pobudek, nie tylko religijnych. Ich uczestnikami kierują więc nie tylko motywy duchowe, ale i na przykład chęci zobaczenia miejsc, o których kiedyś czytali lub słyszeli. Dlatego w czasach obecnych pojęcia pielgrzymowanie i turystyka religijna stały się już synonimami. Łącząc sacrum i profanum – potrzeby duchowe ze zwykłą ciekawością.
Termin pielgrzym wywodzi się z języka greckiego. Złożenie per-epi-demos określało cudzoziemca, obcego, nie rezydującego w kraju. Łaciński termin przyjął podobne znaczenie. Współcześnie, według leksykonu pojęć teologicznych, pielgrzymowanie oznacza spowodowaną pobożnością podróż do miejsc świętych, wynikającą z pobożności lub dla odprawienia pokuty i uzyskania odpustu[2]. Pątnikiem jest więc osoba, która świadomie decyduje się wędrować indywidualnie lub zbiorowo albo z chęci zewnętrznego zamanifestowania swojej pobożności, albo też, aby zasłużyć poprzez trud podróży na specjalną zapłatę, którą jest łaska nadprzyrodzona[3].
Jako czas dynamicznego wzrostu liczby pielgrzymek ogólnie przyjmuje się okres XVII-XIX wieku, szczególnie zaś jednak wiek XVIII, który obfitował w liczne niepowodzenia – wojny, pożary, klęski nieurodzaju, głód, epidemie itd.
Jeden z najcięższych dla Warmii okresów przypadł na lata 1709-1711. Po spustoszeniach spowodowanych przez wojnę północną przyszła ostra zima, głód i „czarna śmierć”, która pochłonęła prawie jedną czwartą mieszkańców biskupiego dominium.
Zaraza 1709-1711 roku długo przetrwała w pamięci ludności warmińskiej. Od tego czasu bierze początek wiele praktyk pobożnych i opowiadań ludowych. W życiu gospodarczym biskupstwa zaraza dopełniła zniszczeń, jakie przyniosła wojna. Szwedzi i inne wojska spaliły znaczną część osad, ograbiły z mienia, zaraza uzupełniła klęskę i „ograbiła” diecezję z ludzi. […] Pobożny lud warmiński widział w klęskach elementarnych karę Bożą za ludzkie grzechy, a za środek najbardziej skuteczny na kataklizmy uważał pokutę. Sam biskup w 1709 roku złożył ślub, że dla oddalenia zarazy wybuduje kaplicę. [Andrzej] Załuski ślub rzeczywiście wypełnił; wybudował poza murami Lidzbarka piękną barokową kapliczkę i jesienią tegoż roku konsekrował ją nadając tytuł Podwyższenia Krzyża Świętego. Z okazji poświęcenia kaplicy pasterz diecezji wystosował do wiernych żałosny, pełen rezygnacji list pasterski. Wzywał do pokuty i ufności, mówił, że „jeżeli Bóg nas nie ustrzeże, straże nasze na nic się zdadzą”. Idąc za przykładem ordynariusza, kapituła katedralna na uroczystym posiedzeniu 15 września 1709 roku postanowiła w swoich dobrach, we wsi Chwalęcin, wybudować również kapliczkę. […] W całej diecezji wzrósł ruch pątniczy do miejsc cudownych, ożywiła się pobożność wiernych. Szczególnie czczono świętych, których pobożność ludowa uważała za patronów zarażonych, chorych i nieszczęśliwych[4].
„Pobożny lud warmiński” – jak pisał cytowany ks. prof. Alojzy Szorc, historyk i regionalista – peregrynował do swoich świętych miejsc już od średniowiecza. W XVII wieku podróże te przybrały jednak postać łosiery. Zbiorowej pielgrzymki do słynących łaskami miejsc odpustowych, które miały służyć uzyskaniu Bożej pomocy przy rozwiązywaniu ważkich problemów społeczności, ale też wypełnieniu ślubów złożonych przez wiernych. Stąd też: łosiera, czyli „ofiara”, a zatem pielgrzymka wotywna. Najważniejsze skupiały się w Świętej Lipce, Stoczku Warmińskim, Głotowie i Gietrzwałdzie.
Ale były też i łosiery błagalne, składane przez mieszkańców poszczególnych wiosek w przypadku, gdy groziła jakaś klęska. Wierni w pielgrzymkach udawali się do swego kościoła parafialnego czy też innego lub wydzielonej kaplicy, ażeby tam właśnie błagać o wstawiennictwo Boga oraz Świętych Pańskich na uroczystościach: św. Piotra i Pawła, św. Antoniego, św. Bartłomieja, św. Rozalii, św. Rocha, św. Franciszka i św. Mikołaja – opiekunów w zakresie danej potrzeby. Za ich wstawiennictwem proszono o zdrowie dla siebie i bliskich, zwierząt gospodarczych, urodzaj i dostatek.
Była łosiera praktyką o dwojakim charakterze. Pierwszy – religijny, co znajduje wyraz w wierności złożonym ślubom, w sposobie jej realizacji oraz w odnoszeniu się do Świętych Pańskich. Drugi – kulturowy, który przejawiał się w ich oprawie społeczno-kulturowej oraz narodowościowej. Wnikając głębiej w praktykę łosier trzeba stwierdzić, że wiąże się ona ze specyficznym typem religijności o motywacji kosmologicznej, tzn. ukierunkowanej głównie na cele doczesne uczestników.
Te warmińskie pielgrzymki miały też swoją specyfikę.
W łosierach nie brali udziału duchowni. Księża wprowadzali jedynie pątników do kościoła, w którym odbywał się odpust. Organizowali je i „kierowali” nimi dobrze znani w lokalnych społecznościach mężczyźni zwani prowadnikami, którzy ustalali, którędy przejdzie pielgrzymka, gdzie odpocznie itp.Nazywano ich także przepoziedoczami, gdyż to oni najczęściej rozpoczynali modlitwę i intonowali pieśni kościelne, które śpiewali wszyscy pątnicy.
Jak pisał w książce Moja Warmia piewca folkloru tych ziem Edward Cyfus: Kobiety i mężczyźni, ubrani odświętnie z podwiniętymi nogawkami, szli boso niosąc związane sznurowadłami obuwie przerzucone przez ramię. W ten sposób buty oszczędzano, bo do tanich wówczas nie należały. Dodawał, że tuż przed wejściem na odpust pielgrzymi zakładali buty, myjąc wcześniej stopy[5].
Czoło łosiery stanowiły dwie osoby niosące duże świece ofiarne.
W wiekach XVII i XVIII na tym niewielkim obszarze [Warmii] skoncentrowały się fundacje związane z tradycjami pobożności, miejscami kultu, nakierowane na ruch pielgrzymkowy. Sanktuaria pielgrzymkowe powstawały najczęściej w miejscach, gdzie kult wizerunków czy wydarzeń uznanych za cudowne sięgał średniowiecza, tak jak w Chwalęcinie, Głotowie, Krośnie, Stoczku Klasztornym czy Świętej Lipce. To ostatnie założenie powstało zresztą na swojego rodzaju eksterytorialnym przyczółku, na terenach już protestanckich. Impulsem działań fundacyjnych były śluby i wota dziękczynne po ustaniu wojen i zaraz, akty ekspiacyjne po obrazoburstwach.
Starym (i nowszym) tradycjom nadawano oprawę z iście kontrreformacyjnym rozmachem. Nowe założenia architektoniczne wraz z wyposażeniem spełniały wymogi jedności sztuk, oprawy artystycznej stosownej do rangi kultu i użyteczności. Charakterystyczny (choć nie wyłączny) układ kościoła otoczonego krużgankami z kaplicami narożnymi miał pierwowzór w założeniu świętolipskim; służył obsłudze ruchu pątniczego, procesjom i nabożeństwom. Wyposażenie artystyczne kościołów daje nam bogaty przekrój form stylowych i treści ujętych w cyklach malarskich, rzeźbach i obrazach ołtarzowych, dekoracjach ambon, prospektów organowych czy sprzętów liturgicznych[6].
Warmia posiadała kilka zabytkowych zespołów pielgrzymkowych, sanktuariów przeważnie maryjnych – świętych miejsc Warmii[7], z których najbardziej okazały znajduje się w Świętej Lipce – Częstochowie Północy. Niemniej, z punktu widzenia teologicznego, najważniejsze jest gietrzwałdzkie Sanktuarium Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Gietrzwałdzkiej – polskie Lourdes. Rokrocznie odwiedza je ponad milion pielgrzymów i turystów. Jest to jedno z dwunastu miejsc na świecie, gdzie miały miejsce objawienia uznane oficjalnie przez Kościół katolicki.
W chrześcijaństwie ruch pielgrzymkowy rozpoczął się dość wcześnie w związku z mnożeniem się miejsc świętych, a później także rzeczy świętych i uroczystości kościelnych. Ze szczególną intensywnością szerzył się kult maryjny, rozpoczął się ruch pielgrzymkowy do miejsc poświęconych Matce Bożej. […] Tym tłumaczy się fakt, że kult obrazów, szczególnie obrazu Matki Bożej, dominuje nad kultem figur czy relikwii. Związany z nimi ruch pielgrzymkowy jest tak powszechny, że w niektórych diecezjach nie ma prawie parafii, z której by w ciągu roku nie ruszyła jakaś pielgrzymka[8].
Kult maryjny w Gietrzwałdzie[9] przez wieki związany był ze słynącym łaskami obrazem Madonny z Dzieciątkiem Jezus. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1583 roku, kiedy biskup Marcin Kromer w swoim opisie biskupstwa warmińskiego wymienia obraz jako „cudowny”. Akta wizytacyjne kardynała Andrzeja Batorego z lat 1597-1598 podają, że przeniesiono go do ołtarza głównego (gdzie znajduje się do tej pory), co świadczyło o wzrastającym jego znaczeniu. W XVIII wieku przyozdobiono go najpierw srebrnymi, a później złotymi, wysadzanymi drogimi kamieniami koronami, które w roku 1731 zastąpiono jeszcze bardziej kosztownymi. Namalowane postacie przyozdobiono też srebrnymi sukienkami[10]. Wyrazem jego kultu były liczne wota zawieszone obok tego obrazu. W 1804 roku było ich tak dużo, że nie mieściły się już na ołtarzu i częściowo należało je zdeponować w specjalnym pomieszczeniu ukrytym w zakrystii.
Przez wiele lat obraz ten był łączony z objawieniami Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Głównymi wizjonerkami były dwie dziewczynki pochodzące z miejscowych niezamożnych polskich rodzin. Matka Boża przemówiła do nich po polsku, gwarą warmińską.
Pierwsza doznała objawień Justynka Szafryńska. 27 czerwca 1877 roku wracała z mamą z egzaminu do pierwszej komunii świętej, który szczęśliwie zdała, choć nie wierzyła, że to w ogóle możliwe. Przechodząc koło kościoła, dziewczynka zatrzymała się i jak w transie wpatrywała się w niezwykłe zjawisko na przykościelnym klonie. – Poczekajcie, matko, aż zobaczę, co to jest to białe tam na drzewie i gdzie się podzieje. Zniecierpliwiona tą zwłoką matka nie zważała z początku na jej słowa, gdy jednak Justyna nie ruszała się z miejsca, zapytała się, co by tam takiego widziała? – Widzę – odrzekła – coś wielkiego, co tak wygląda, jak człowiek. – I co tak wciąż patrzysz? – pytała dalej matka. – Tak długo będę patrzała, aż się gdzie nie podzieje. Drzewo jest całe jasne, może się pali albo co innego.
To było pierwsze objawienie Przeczystej Panny – tak stwierdził we wspomnieniach Objawienia Matki Boskiej w Gietrzwałdzie ówczesny proboszcz ks. Augustyn Weichsel. Matka Boska, która ukazała się na złotym tronie wysadzanym perłami, zapowiedziała, że będzie się ukazywać jeszcze przez dwa miesiące, w trakcie odmawiania przez ludzi różańca. Obietnicy dotrzymała. W sumie w zapowiedzianym okresie objawiła się aż 160 razy.
Objawienia widziały tylko cztery osoby: Justyna, jej koleżanka 12-letnia Basia Samulowska, wdowa Elżbieta Bylitewska i 23-letnia Katarzyna Wieczorek. Ale ich ostatniego dnia – 16 września – razem z nimi modliło się i uczestniczyło w cudownych wydarzeniach ponad 50 tys. pielgrzymów, którzy przybyli do Gietrzwałdu nie tylko z okolicznych wsi, ale z terenu całej, będącej pod zaborami dawnej Polski – Warmiaków, Mazurów, Kaszubów, Kociewiaków i innych grup ludności.
Trudno jest określić stan pielgrzymek do Gietrzwałdu w liczbach bezwzględnych. Przed okresem objawień w poszczególnych „łosierach” brało udział od kilkudziesięciu do kilkuset osób. Objawienia przyczyniły się do szybkiego wzrostu liczby pątników. Na ogół podaje się, że w różnych okresach liczba uczestników pielgrzymek kształtowała się w granicach 10-100 tys. Trzeba jednak podkreślić, że już w pierwszych latach od zakończenia objawień przybywało corocznie do Gietrzwałdu 70-80 tys. pielgrzymów; najwięcej przychodziło ich w dzień 8 września, tj. w święto Narodzenia Matki Bożej. Dane te wskazują na fakt, że pielgrzymki do Gietrzwałdu od razu nabrały masowego charakteru. Słusznie zauważył ks. W. Barczewski: „Gietrzwałd, pisze on, stał się nagle niepoślednim miejscem pielgrzymek – przyciągającym jak cudowna Częstochowa do Matki miłosierdzia znękaną ludność z całej Polski”.
– wizerunek Matki Boskiej.
W okresie późniejszym liczba pielgrzymów nieco się zmniejszyła, co wiązało się z trudnościami wywoływanymi przez władze pruskie. Mimo zakazów i szykan, co roku przybywały do Gietrzwałdu masy pątników. Najwięcej spotykano ich w jubileuszowych latach objawień. […] „Łosiery” szły do Gietrzwałdu także w okresie, gdy hitlerowcy doszli do władzy, choć z każdym rokiem wzmagał się terror nazistowski. Starzy Warmiacy pamiętają jeszcze „łosiery” z 1939 r. Dopiero w 1940 r. wykorzystując stan wojenny, niemiecka policja otoczyła Gietrzwałd pod pretekstem panującej we wsi szkarlatyny i zawróciła do domów około 20 tys. pielgrzymów.
W okresie powojennym stopniowo ożywiał się ruch pielgrzymkowy. Jednakże obok, a częściowo zamiast tradycyjnych „łosier”, rozwijał się ruch pielgrzymek indywidualnych. Liczba pątników, jak informują proboszczowie, sięgała nieraz 60 tysięcy[11].
Według księgi pielgrzymek, obecnie prowadzonej przez kustoszów sanktuarium, szlakiem pątniczym do Gietrzwałdu podążają czciciele Pani Gietrzwałdzkiej z całej Archidiecezji Warmińskiej. Współczesny zorganizowany ruch turystyki pielgrzymkowej, łatwość komunikacji, stwarzają doskonałe warunki rozwijania tej formy kultu, która zatacza coraz szersze kręgi i swym zasięgiem obejmuje niemal całą Polskę.
Co roku, w niedzielę po 8 września, czyli po Święcie Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Siewnej do Gietrzwałdu udają się tłumy wiernych. Tak, jak w przypadku warmińskich łosier, tak i teraz pątnicy udają się do miejsca kultu z różnych powodów.
Trud, który towarzyszy pielgrzymowaniu, przede wszystkim pieszemu, ale także autokarami czy samochodami osobowymi, pątnicy ofiarują w różnych intencjach. Proszą o zdrowie dla siebie, swoich bliskich, o pracę, o zdanie egzaminów itd. Jest to także dziękczynienie Bogu za cuda, których dokonał w życiu poszczególnych osób. To również przebłaganie za różne zaniedbania, grzechy, które się pojawiły, krzywdy zadane człowiekowi itp. Podczas gietrzwałdzkiego odpustu, dożynek diecezjalnych wierni także dziękują za plony i proszą o błogosławieństwo ziarna pod zasiew.
Jak można zauważyć, pielgrzymowanie to coś znacznie większego niż tylko „ruch”, niż przejście określonego odcinka drogi i osiągnięcie zamierzonego celu. Pielgrzymowanie to ofiara. Tak, jak w przypadku łosier, czyli ofiar składanych w konkretnych sprawach, tak i w tym przypadku pielgrzymi coś ofiarują. Ofiarą są poświęcone na rzecz trudu wedrówki: czas, obowiązki, odpoczynek.
Ale pielgrzymowanie to również „zatrzymanie się”. Chodzi tu o czas na zastanowienie się, przemyślenie różnych trudnych, życiowych, niepoukładanych spraw. Zatrzymanie się nad przemijaniem ludzkiego życia i niejednokrotnie chęcią powrócenia do Boga. To także przemiana. Inaczej niż podczas dawnych łosier, w trakcie współczesnych pielgrzymek pieszych jest obecny ksiądz i pątnicy mogą skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania, czyli spowiedzi świętej. Wielka moc tego sakramentu przemienia ludzkie życie.
Alumni, diakoni czy księża prowadzący grupę pątników starają się zapewnić jak najlepsze ,,przeżycia duchowe”. Odmawiane modlitwy, tj. Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego, litanie, piosenki i pieśni religijne itp. nadają pielgrzymowaniu sakralny charakter.
Rokrocznie z Olsztyna i Ostródy wyruszają piesze pielgrzymki do Gietrzwałdu. Ze wszystkich niemal parafii formują się grupy wiernych. Także wierni z innych miast, tj. Szczytna, Bartoszyc, Reszla, Mrągowa, Biskupca, Kętrzyna przyjeżdżają o wczesnych porannych godzinach, by móc również uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Przede wszystkim na podkreślenie zasługuje klon, w którego koronach miało miejsce objawienie. Drzewo to jednak nie ostało się długo: „odarte doszczętnie z kory przez pątników, z których każdy chciał mieć cudowną pamiątkę, zwaliło się którejś jesiennej burzy”. Pod klonem – zgodnie z życzeniem Matki Boskiej wyrażonym podczas objawień – postawiono figurę Niepokalanego Poczęcia, która stoi tam do dnia dzisiejszego. Figura ta jest przedmiotem szczególnego kultu ze strony pielgrzymów. W odległości około 300 metrów od kościoła znajduje się źródełko, które istniało tam już od dawna. Pod koniec trwających od dłuższego czasu objawień, w dniu 8 września 1877 r. Matka Boska miała się przy nim objawić i je pobłogosławić. Odtąd pielgrzymi korzystają z wody tego źródełka, wiążąc z nią specjalne łaski. Pomiędzy kościołem a źródełkiem w cienistej alei wiązów i grabów, wybudowano jeszcze za życia ks. Weichsla stacje Drogi Krzyżowej[12].
Gietrzwałd wprawdzie jest najważniejszym z warmińskich (i polskich) sanktuariów, ale są tu jeszcze inne, do których wierni równie chętnie pielgrzymują. Najpopularniejszy szlak wiedzie do Świętej Lipki[13]. Tak o łosierze do tego sławnego Sanktuarium Maryjnego pisała Maria Zientara-Malewska:
Każdego roku na Warmii wyruszały pielgrzymki do Świętej Lipki. Rankiem wystrojeni świątecznie pielgrzymi, z zapasem jedzenia i ze starannie wyczyszczonymi butami, (które niesiono na kiju) ruszali do Świętej Lipki. W Olsztynie, po uroczystej mszy, odprawiano łosierę biciem w dzwony. Idących pielgrzymów wszędzie witano biciem dzwonów. Nocleg był zawsze w Biskupcu, gdzie mieszkańcy tego miasta odstępowali pielgrzymom swoje łóżka. Następnego dnia po mszy św. i śniadaniu łosiera wyruszała w dalszą drogę. Wieczorem zmęczeni pielgrzymi docierali do pięknego kościoła w Świętej Lipce. Całą noc trwały modły i śpiewy. W Święto Nawiedzenia Matki Boskiej – 2 lipca – odprawiano specjalne nabożeństwo dla Mazurów wyznania protestanckiego[14].
Warmiak, Franciszek Lieder niezwykle barwnie opisał odbywający się przy tej okazji kiermas w Świętej Lipce „na trasie z Ryszla do Rastemborka”, jak w gwarze warmińskiej nazywano Reszel i dzisiejszy Kętrzyn:
Na jarmark zjeżdżają się kupcy, kramarze, przekupnie, rzemieślnicy ze swymi wyrobami, złodzieje nawet z różnych i dalekich stron. Taszy[15], budy, ławki i namioty porozkładane w lesie. Tu skoczki wyprężają się na linie, tam psy, małpy i niedźwiedzie pokazują swoje sztuki, tu karuzele i huśtawki, tam loteryjki, gdzie indziej znów dymią się garkuchnie, smażą ryby wędzone, węgorze i łososie, tam zaś częstują miodem naprędce wodą rozcieńczonym, tu znów po tandetach Żydkowie rozlicznie zachwalają przechodzone ubiory ganc fejn i tanie, w kąciku cyganka wróży łatwowiernym dziewczętom: rychło za maż pójdą, że bogata sukcesja ich czeka, a cygan ściąga dobrodziejom sakiewki z kieszeni, chustki z szyi. Blisko kościoła pourządzane są ulice jakby w mieście z rozmaitych bud. Tam przedają już towary korzenne, rodzynki, śliwki suszone, śledzie, itp., obok zaś towary bławatne, płócienka i sukna, dalej znów wyroby ślusarskie, brązownicze, blacharskie, jest nawet długa ulica z samymi butami i trzewikami, dalej postronki i różne rzemienie, składy ze skórami różnego gatunku, są kożuchy, słowem czego kto żąda i zapragnie – dostać może. Każdy też przyjeżdżający na odpust, a razem i na jarmark zaopatrywa siebie i cały swój dom w to wszystko, czego mu potrzeba i to już najmniej na cały rok[16].
Obecnie uroczystości odpustowe w Świętej Lipce obchodzone są dwa razy w roku. W ostatnią niedzielę maja odbywa się odpust Nawiedzenia Świętej Elżbiety, na który najwięcej pielgrzymów przybywa w zorganizowanych grupach z Mrągowa, Reszla, Giżycka i Kętrzyna, tworząc Pielgrzymkę Gwiaździstą. Pielgrzymi przybywają również 15 sierpnia, wtedy, gdy obchodzona jest Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Dawniej i obecnie piesze łosiery do świętolipskiego sanktuarium wiodą sześciokilometrowym traktem pielgrzymkowym z Reszla. Jego ozdobą jest piętnaście barokowych kapliczek drogi różańcowej, pochodzących z połowy XVIII w.
Sanktuarium w Świętej Lipce było pierwowzorem dla podobnego, choć mniej znanego założenia pielgrzymkowego w małej wsi Krosno koło Ornety (nie bez przyczyny zwanego małą Święta Lipką). To również jedno z ośmiu barokowych założeń pielgrzymkowych, które powstało na Warmii w okresie kontrreformacji, jako wyraz jej katolickiego charakteru w odróżnieniu od sąsiednich, ewangelickich Mazur. Z pewnością należy do najciekawszych tutejszych sanktuariów, chociaż pozostaje trochę w cieniu.
Podobnie jak inne warmińskie sanktuaria i z jego powstaniem wiąże się stara legenda – o dzieciach, które w wodach rzeki Drwęcy Warmińskiej znalazły alabastrową figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem, która od początku zasłynęła cudami. Przez wieki stała w ołtarzu głównym kościoła[17], który ufundował biskup Teodor Potocki (od roku 1722 prymas Polski). On też 8 września 1720 roku dokonał jego konsekracji. Nadał mu zachowany do dziś tytuł Nawiedzenia NMP i św. Józefa.
Powstanie świątyni związane było z potrzebą obsługi rosnącej od końca XVII wieku rzeszy pielgrzymów przybywających tu regularnie z okolicznych miast: Braniewa, Ornety, Dobrego Miasta, Pieniężna, jak również w licznych łosierach i z wiejskich parafii. Wcześniejsza kaplica była już wtedy zdecydowanie za mała dla potrzeb pątników.
Obecnie, mimo zaginięcia oryginalnej figurki Matki Bożej i poważnych zmian demograficznych, jakie zaszły na Warmii po wojnie, tradycyjne pielgrzymki i odpusty w krośnieńskim sanktuarium nadal przyciągają wiernych, zwłaszcza w najważniejsze maryjne święta roku liturgicznego.
W ostatnią niedzielę sierpnia w Stoczku Klasztornym odbywają się uroczystości odpustowe ku czci Matki Bożej Królowej Pokoju.
Początki kultu maryjnego również w tym sanktuarium sięgają średniowiecza, ale obecny kształt architektoniczny uzyskano w XVII wieku. Wówczas powstała świątynia, będąca podziękowaniem za pokój kończący jedną z wojen ze Szwecją.
Mikołaj Szyszkowski, biskup warmiński, wierny ślubowaniu, w miejscu bardzo sławnym starodawną czcią i kultem Najświętszej Dziewicy oraz słynącymi cudami, Sanktuarium to zbudował od fundamentów i poświęcił, aby zawsze wielbiły Ją tu jako Matkę Pokoju wszystkie pokolenia. Roku 1641 od Dziewiczego Narodzenia – głosi napis nad bocznymi drzwiami do kościoła Matki Bożej jako Matki Pokoju (Templum Pacis Beatae Mariae Virginis).
Największą czcią w sanktuarium otoczony jest wizerunek Matki Bożej Stoczkowskiej znajdujący się w ołtarzu głównym świątyni. Jest to kopia obrazu Matki Boskiej z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore.
Wśród pielgrzymów przeważają osoby z niedalekich Bartoszyc, Lidzbarka Warmińskiego oraz Bisztynka, które pieszo przybywają na odpusty.
Pierwsze informacje o uroczystościach odpustowych w Barczewie pochodzą z roku 1609. W tym czasie bowiem ukończono prace remontowe tutejszego kościoła św. Andrzeja, zlecone zakonowi bernardynów przez ówczesnego biskupa Andrzeja Batorego[18], bratanka polskiego króla Stefana I. Przewielebny ordynariusz zadecydował też o dobudowaniu bocznej kaplicy pw. św. Antoniego Padewskiego. Tam miał być w przyszłości pochowany[19].
Postawienie tej kaplicy zapoczątkowało na Warmii kult św. Antoniego. Na odpust przybywali liczni wierni z Barczewa, a także pielgrzymi z bliższych i dalszych miejscowości na Warmii. U kresu wędrówki, starym zwyczajem, ofiarowywali też wota dziękczynne. Najczęściej były to świece, które płonęły przed obrazem świętego.
Jak ważny dla ojców miasta Wartemborka [Barczewa] był odpust, dowodzi fakt, że w roku 1737 roku magistrat barczewski podjął uchwałę, że miasto każdego roku uroczyście będzie obchodzić dzień św. Antoniego (13 czerwca), a Rada Miejska w tym dniu zanosić będzie procesjonalnie do kościoła bernardynów odpowiednie wotum. W księgach magistrackich wymienia się świece woskowe.
W roku 1772 łosiery przerwał pierwszy rozbiór Polski, które to mieszkańcy głęboko przeżyli. Każdej niedzieli wierni gromadzili się w kaplicy św. Antoniego na modlitwach[20].
A. Batorego i jego brata Baltazara w kaplicy
św. Antoniego Padewskiego kościoła
św. Andrzeja w Barczewie.
W realiach porozbiorowych, pod pruskim panowaniem nastąpiła kasacja zakonu. Po śmierci ostatniego gwardiana świątynię otwierano rzadko. Władze zakazały też organizowania pielgrzymek. Tradycja łosier zaczęła zanikać.
Jej renesans nastąpił, gdy w ołtarzu kaplicy św. Antoniego umieszczono pochodzący z 1867 roku obraz przedstawiający św. Antoniego Padewskiego z Dzieciątkiem autorstwa M. A. Piotrowskiego. To właśnie z tym obrazem związany jest ogromny rozwój kultu tego świętego na Warmii.
W dawnym Wartemborku tyle się słyszało o cudownym obrazie w kaplicy św. Antoniego, że każdy chciał tam być. Największy liczebnie od roku 1609 odpust, jaki odnotowano, miał się odbyć 13 czerwca 1869 roku. Co roku w cichym zazwyczaj Wartemborku stawało się coraz rojno i gwarno. Do miasta z okolicznych i dalszych wiosek nadciągały liczne łosiery, a idąc w kierunku miasta wszyscy śpiewali pobożne pieśni. Dawniej, kiedy pątnicy dochodzili do kościoła św. Andrzeja, to jeden z ojców franciszkanów, a kiedy ich zabrakło – to proboszcz z fary na stopniach świątyni witał ich, udzielając błogosławieństwa. Pokropiwszy święconą wodą, z chorągwiami kościelnymi na czele, śpiewając razem pieśni, rozpoczynała się procesja wokół świątyni. Potem chorągwie wprowadzano do kościoła. Za nimi podążali wierni. Tam, wcześniej przystrojone w zieleń i kwiaty, dwie duże świece zakupione ze składek ofiarowywano kościołowi. Świątynia nie była w stanie wszystkich pomieścić. Większość zmuszona była stać na zewnątrz świątyni (dawniej był zanikający przykościelny cmentarz). Tam także, podczas odpustu, ksiądz głosił kazania, które z wielką powagą i pokorą łaknąc słowa Bożego w ojczystym języku wysłuchiwali wszyscy pielgrzymi.
Kiedy zakończyły się odpustowe uroczystości, wierni opuszczali świątynię i tłumnie otaczali liczne stragany i budy rozstawione w długich szeregach przy kościele oraz na rynku. Podziwiali i kupowali różne odpustowe błyskotki, a starsi precjoza. Tam, gdzie stały stragany, panował gwar. Nie mniejszy panował we wszystkich szynkach, gdzie przemęczeni pielgrzymi zajadali cółty [bułki] oraz inne specjalne przysmaki odpustowe. Starsi popijali słynne tutejsze psiwo brunatne, a przy tym rozbrzmiewała mowa w języku polskim, czy w gwarze warmińskiej. Część pielgrzymów udawała się do znajomych na proszony kiermasowy obiad[21].
Po latach przerwy tradycja łosier powróciła do miasta z nową siłą i w nowej formie, za sprawą franciszkanów, którzy w roku 1982 powrócili do kościoła klasztornego św. Andrzeja Apostoła[22]. W roku 2012 zakonnicy zorganizowali pierwsze Barczewskie Łosiery do św. Antoniego, czyli Franciszkański Festyn Rodzinny.
Najczęściej pielgrzymami kierują motywy religijne. Rzadziej są to inne pobudki. Jednakże na ,,rekolekcje w drodze” decydują się nie tylko osoby głęboko wierzące. Zdarza się, iż pątnikami są niewierzący, bo pielgrzymka to także czas na przemyślenia, czas na podejmowanie konkretnych kroków. W jej trakcie można zobaczyć trochę inny, bardziej radosny obraz chrześcijaństwa, stąd też ten rodzaj wydarzenia wybierają osoby, które określają siebie jako „z dala od Boga”. Podczas wspólnego kroczenia do sanktuarium pątnicy mogą poczuć się jak jedna, wielka rodzina. Każdy do siebie stara się zwracać się z uprzejmością i szacunkiem, mówiąc ,,bracie” lub ,,siostro”.
Ruch pielgrzymkowy na Warmii przeżywał i będzie przeżywał swoje wzloty i upadki liczone liczbą osób, które biorą udział w tego typu przedsięwzięciach. Jednakże ważne jest to, że nadal istnieje możliwość wspólnego podejmowania wyzwania na Bożą chwałę. Pielgrzymki odgrywają ważną rolę w ożywianiu religijności danej grupy społecznej lub wyznaniowej. Zdaniem socjologów religii pielgrzymki wpływają na życie religijne pątników w trzech sferach: świadomości religijnej, praktyk religijnych oraz życia moralnego. Wpływ pielgrzymki jest jednak najbardziej widoczny w sprawowaniu praktyk, które stają się bardziej systematyczne i intensywniej przeżywane[23].
Wiele świadectw, które pątnicy przekazują po odbytym pielgrzymowaniu, koncentruje się na wewnętrznej przemianie, czyli na odejściu od tego, co miało miejsce przed podjęciem wędrowania. Chodzi tu przede wszystkim o przemianę duchową. Inne działanie w codzienności, inne postrzeganie spraw przyziemnych, świata, jako dar samego Boga – czyli nawrócenie.
Ciekawe jest także to, że wiele osób, które raz podjęło piesze pielgrzymowanie, czy to z przerwami, czy co roku, ale do niego wraca. Wraca też na turystyczno-pielgrzymkowy Szlak Świętej Warmii, na którym znajdują się także sanktuaria w Gietrzwałdzie, Świętej Lipce, Stoczku, Głotowie, Krośnie, Chwalęcinie, Międzylesiu, Tłokowie czy Braniewie.
[1] W. K. Szalkiewicz, Szlak świętej Warmii, Olsztyn 2020.
[2] M. Kowalewski, Mały słownik teologiczny, Poznań 1959, s. 282.
[3] E. Ciupak, Kult religijny i jego społeczne podłoże. Studia nad katolicyzmem polskim, Warszawa 1965, s. 132.
[4] A. Szorc, Losy biskupstwa warmińskiego w dobie wojny północnej (1700-1711), „Studia Warmińskie” 1965, nr 11, s. 93 i 87.
[5] E. Cyfus, Moja Warmia, Dąbrówno 2012, s. 93.
[6] J. Piotrowska, Barokowe sanktuaria pielgrzymkowe na Warmii, zabytek.pl [23.02.2022].
[7] Zob. Święte Miejsca Warmii, [w:] encyklopedia.warmia.mazury.pl.
Na obszarze Archidiecezji Warmińskiej, na Warmii znajdują się obecnie 24 sanktuaria stanowiące miejsca kultu i modlitewne miejsca tworzenia wspólnot.
[8] W. Piwowarski, Łosiery do Gietrzwałdu, „Studia Warmińskie” 1977, nr XIV, s. 155.
[9] Szlak Świętej Warmii: Gietrzwałd.
[10] 10 września 1967 roku prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński dokonał koronacji obrazu Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. 2 czerwca 1970 roku papież Paweł VI nadał kościołowi w Gietrzwałdzie tytuł bazyliki mniejszej. We wrześniu 1977 roku biskup warmiński Józef Drzazga, na mocy dekretu prymasa Polski i za zgodą Stolicy Apostolskiej zatwierdził autentyczność objawień gietrzwałdzkich jako wiarygodnych, nie sprzeciwiających się wierze i moralności chrześcijańskiej. To jedyne jak dotąd objawienia Matki Bożej na terenie Polski, uznane oficjalnie przez Kościół za zgodne z nauką katolicką.
[11] W. Piwowarski, Łosiery do Gietrzwałdu…, s. 158-159.
[12] W. Piwowarski, Łosiery do Gietrzwałdu…, s. 163.
[13] Szlak Świętej Warmii: Święta Lipka.
[14] B. Kuźniewski, Warmiacy i Mazurzy. Życie codzienne ludności wiejskiej w I połowie XIX wieku, Olsztynek 2002, s. 117.
[15] W gwarze warmińskiej: stragany, kramy z daszkiem.
[16] F. Lieder, Warmia moich młodych lat, Olsztyn 1986, s. 94.
[17] Zaginęła w ostatnich dniach działań wojennych w 1945 r. Dziś jej miejsce zajmuje replika uroczyście wprowadzona do kościoła 4 czerwca 1960 r.
[18] Andrzej Batory nie był księdzem, a biskupstwem kierował jako świecki zarządca diecezji, co w jego czasach nie było niczym nadzwyczajnym.
[19] W roku 1598 ufundował nagrobek dla siebie i swojego brata Baltazara, który jest jednak grobowcem symbolicznym, gdyż obaj bracia zginęli w walkach o tron siedmiogrodzki i spoczywają daleko od Barczewa. Niemniej, wykonany z białego i czarnego marmuru, ten pomnik nagrobny zaliczany jest do najwybitniejszych dzieł renesansu na Warmii.
[20] W. Zenderowski, Kaplica św. Antoniego, „Wiadomości Barczewskie” 2009, nr 5, s. 8.
[21] Tamże.
[22] Franciszkanie zostali osadzeni w Barczewie tuż po lokacji miasta, w 1364 roku. Powstały w latach 1380-1390 kościół stanowił południowe skrzydło czworobocznego założenia klasztornego. W okresie reformacji konwent podupadł – pod koniec XVI wieku w zrujnowanym klasztorze biskup Batory osadził bernardynów.
[23] H. Jodzio, Ruch pielgrzymkowy w ujęciu socjologicznym a pielgrzymki w starożytnym Izraelu, „Teologia Praktyczna” 2007, nr 8, s. 191.