Kiermase i ks. Barczewski

Był 16 września 2006 roku, kiedy uroczyście otwarto historyczny Trakt biskupi na Warmię w miejscowości Bałdy k. Butryn w gminie Purda. Właśnie tu, kilkaset metrów od historycznej granicy Warmii, od czasów Stanisława Hozjusza po Ignacego Krasickiego, uroczyście witani byli nowi biskupi przyjeżdzający drogą z Warszawy objąć swoją nową diecezję[1]. Po latach, w ramach projektu Wrota Warmii realizowanego przez gminę Purda i Powiat Olsztyński, zrekonstruowano kilkusetletnią aleję lipową, którą przemierzali biskupi, zrobiono tablicę informacyjną o historii tego traktu, pojawiły się też symboliczne, drewniane wrota.

Rzadko – raz na całe lata – zdarzało się w XVII i XVIII wieku, że cisza purdzkich lasów pękała gwarem innym niż skrzypienie ładownych wozów czy leniwe człapanie koni. Szlakiem warszawskim ku pruskiej ścianie pędziły powózki i karoce, szli i jechali żołnierze, ciągnęły gromady ciekawego ludu. Między Butrynami po warmińskiej stronie a Bałdami za pruską miedzą stał graniczny krzyż – pod krzyżem zbierali się ludzie. Ledwie rozjaśniało rano, od karczmy bałdańskiej podnosił się kurz i kolebiąc się w koleinach nadlatywała strojna kareta w otoczeniu gromady jezdnych. Pod krzyżem równano żołnierskie szeregi, słońce grało na sprężonych piersiach, tłum ciekawie wyciągał szyje. Do karety podchodzili warmińscy dostojnicy, a wójt i dowódca wojsk biskupstwa powitalną mową pozdrawiał przybysza w fioletach. Uderzały działa potrójnym salutem, lud na dany znak czynił krzyk wielki a doniosły[2].

Za Wrotami Warmii, na całej kilometrowej długości traktu, na specjalnych głazach, umieszczono pięćdziesiąt tablic poświęconych wszystkim biskupom warmińskim[3].

W lipcu odbywają się tutaj Warmińskie kiermasy tradycji, dialogu i zabawy. Tradycji – bo co roku głównym punktem programu jest inscenizacja powitania swojego nowego biskupa przez pobożny lud warmiński i włodarzy tych ziem. Dialogu – bo jest to okazja do spotkania różnych środowisk troszczących się o zachowanie historycznej tożsamości tych ziem i ich rozwój. Zabawy – ta przy obficie zaopatrzonych w lokalne specjały stołach i dźwiękach różnorodnej muzyki trwa do późnych godzin nocnych. Wszak warmiński kiermas były zaczynem tradycji warmińskiej i sprzyjał zachowaniu obyczajów przodków, jak odnotowali historycy.

Kiermas – jak pisał o nim Tadeusz Oracki, znawca literatury ludowej oraz piśmiennictwa regionalnego Warmii i Mazur – zwyczaj typowo warmiński – uroczystość domowa związana ściśle z odpustami i „łosierami” [pielgrzymkami]. Na kiermas zjeżdżali się krewni i znajomi z całej okolicy. Po nabożeństwie udawano się do jednego z krewnych lub znajomych na przyjęcie. W trakcie tego spotkania odbywały się pogawędki, opowiadania, wspólne śpiewy, deklamacje itp. W atmosferze staropolskiej gościnności kultywowano zwyczaje, obrzędy ludowe, przekazując je młodemu pokoleniu[4].

Gościom kiermasu w Bałdach uda się dostrzec w bawiącym się tłumie i kobiety ubrane w stroje warmińskie, których ozdobą są piękne, haftowane czepce, które na Warmii miały wiele nazw – twarda mycka (micka), galonek (gelonek), złota głowa, czy żartobliwie hauba (z niem. Hauba), bo twarde i sztywne były jak hełm pruskiej piechoty.

Otrzymywała go panna młoda od swoich rodziców. Z uwagi na ich koszt[5] oraz na szacunek dla tradycji bywało, że przechodziły z pokolenia na pokolenie. Przechowywano je z pietyzmem w wiklinowych koszyczkach wymoszczonych watą, w kufrach, skrzyniach. Zakładano – tylko z okazji świąt.

Dawniej czepki były noszone na Warmii zarówno przez mężatki, jak i dziewczęta, choć ustawa z 1694 roku zabraniała dziewczętom noszenia czepków, aby można je było odróżnić od mężatek. Czepek uważano bowiem za część ubioru przynależną tylko mężatce. Jednak w praktyce zakaz ten dzięki pewnej pobłażliwości władzy biskupiej nigdy nie był konsekwentnie respektowany i dziewczęta nadal głowę nakrywały czepkiem różniącym się jedynie od czepka mężatek tym, że posiadał węższe wstążki z boków. Czepek w ludowym stroju kobiecym był jeszcze w powszechnym użyciu mniej więcej do 1870 r., potem powoli wyszedł z użycia. Według informacji „Płockiego Korespondenta” z 1887 r. dziewczęta na Warmii nosiły już wówczas zwyczajne czepeczki z muślinu lub tiulu przewiązane jedwabną chusteczką koloru czerwonego lub niebieskiego. Niestety tego rodzaju czepeczki dziewczęce nie przetrwały do naszych czasów. […]

Czepek warmiński składał się z trzech części: denka, otoku i wstążek. Denko ma kształt podkowy, z tyłu jest złamane i marszczone w 6-13 fałd; obwiedzione jest wysokim otokiem zwężającym się z boków ku tyłowi. Denko wraz z otokiem daje czepkowi tak charakterystyczną formę, powtarzającą się we wszystkich czepkach warmińskich. Jest ono wykonane z płótna wyłożonego zewnątrz jedwabiem, aksamitem lub adamaszkiem, haftuje się je złotymi lub srebrnymi nićmi. Podkładka tekturowa podszyta jest płócienną podszewką, otok zaś jest obłożony dwiema złotymi koronkami, jedną szeroką, a drugą wąską, umieszczoną w miejscu górnego załamani. Na złote koronki otoku nałożona jest biała tiulowa koronka marszczona w rurki i usztywniona na górnym końcu drutem. Złota koronka przeświecająca przez tiul daje piękne efekty świetlne.

Czepek jest pod szyją wiązany na dwie wstążki, suto marszczone w rurki, od wewnątrz podszyte pasem z płótna. Zwisające końce wstążek opadają na piersi. Marszczone wstążki czepka związane pod brodą zasłaniały uszy i policzki, w dni zaś gorące opadały luźno na boki.

Z tyłu czepek ozdobiony był kokardą z jedwabnej białej lub kolorowej wstążki, usztywnionej watą i dwiema długimi wstążkami opadającymi na plecy. Wstążki były białe jedwabne, z deseniami różnych kwiatów. Nie wszystkie czepki były haftowane złotymi i srebrnymi nićmi, niektóre haftowano kolorowymi nićmi i ozdabiano kolorowymi niebieskimi lub czerwonymi wstążkami[6].

Kiermas Warmiński w Brąswałdzie[7] od 2001 roku odbywa się tradycyjnie w pierwszą niedzielę września. Stanowi kontynuację ludowego Święta Plonu, czyli współczesną odmianę tradycyjnych polskich dożynek kończących sezon żniw.

Część obrzędową inicjuje msza święta dziękczynna w miejscowym kościele pw. św. Katarzyny. Potem uczestnicy święta przemieszczają się na stadion wiejski, gdzie ma miejsce przekazanie władzom bochna chleba. Tu też odbywa się część artystyczno-rozrywkowa imprezy, podczas której prezentują się lokalne grupy kabaretowe, muzyczne, taneczne oraz wokalne – również folklorystyczne. Imprezie towarzyszą stoiska z regionalnymi specjałami, konkursy związane ze świętem oraz warsztaty rękodzieła tradycyjnego. Kiermas kończy wieczorna zabawa taneczna.

Od stuleci jest to uroczystość związana z odpustami i pielgrzymkami – łosierami, opisanymi w „klasyku literatury warmińskiej” – Kiermasach na Warmii. Wspaniałym obrazie obyczajów ludu warmińskiego udającego się właśnie do kościoła w Bartągu, gdzie co roku w 14. niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego odbywał się odpust, który gromadził rzesze wiernych ze wszystkich okolicznych parafii.

Niedługo zabawili goście przy śniadaniu, bo czas, do kościoła na odpust. Zewsząd słychać śpiewy, „łosiery” (kompanie, ofiary) nadchodzą. Widać na przodzie postrojone dziewice ze świecami w ręku. Wyraźnie słychać słowa przepowiadacza: „Opatrzność Boga mojego / Tylko się udam do niego”.

Za nim wtórują wszyscy potężnym chórem, tak że się echo aż o niebo odbija. Wszyscy skręcają do Bartąga na wielki odpust Opatrzności Boskiej, jedyny w swoim rodzaju. […]

Przebyli wieś i żyzne pola. Nie jeden seperant przy drodze tylko się „mignął”. Aż na ostatniej górce zwolnili, bo tu i droga przykra i przecudny im się przedstawił widok, któremu napatrzyć się nie mogli.

Bartąg z pięknym swym kościołem, jakby z ziemi wyrósł. Wieża z niezwykłym baniastym hełmem jak w Sząbruku zabieliła się najprzód z pomiędzy wysokich zielonych klonów, które potężne swe konary nad szerokim rozłożyły cmentarzem. Naokoło wielkie góry, w oddali ciemne lasy. W środku tych gór między urodzajnymi polami i łąkami zasiada na małym pagórku od niepamiętnych czasów ta wieś nad rzeką Łyną, wijącą się krętym biegiem, jak srebrny wąż, u nóg jej. […]

Do Bartąga siedem prowadzi dróg, które wszystkie raźnie wysadzone drzewami i szczepami prędko spuszczają się z wysokich gór w piękna, dolinę. Dzisiaj wszystkie te drogi pełne życia. Na każdej długie rzędy wozów i „półkaretek”, gdzie spojrzysz, głowa ludzka, wszędzie śpiew i muzyka, w które się uroczyście miesza poważny głos dzwonów bartąskich. […]

Dopiero po Mszy św., gdy zaczęli wychodzić z kościoła, rozpoczął się gwar, najprzód jakby od pszczół, tedy zawsze głośniejszy; nastąpiły radośnie powitania, pocałunki – cała wieś jakby odżyła – wszędzie ludu pełno, wszędzie gwar i radość.

Nawet konie, które w nieprzejrzanych rzędach przy wózkach stały niewzruszone, jakby tą potulnością chciały honor i cześć oddać Najwyższemu, zaczynają teraz bystrzeć i niecierpliwić się – a do zbliżających się panów swoich, których zaraz poznawali, parskają, sarkają i wyryzają radośnie, bo i im się dostanie na kiermas[8].

Współcześnie brąswałdzki kiermas to okazja do zadumy nad dawnymi mieszkańcami tych ziem, a także do integracji różnorodnych kultur, które na teren Gminy Dywity napłynęły po wojnie.

Podobnie jak w Bartagu, również nad Brąswałdem dominuje bryła pięknego neogotyckiego kościoła pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Świątyni nierozerwalnie związanej z postacią księdza Walentego Barczewskiego. Był proboszczem tutejszej parafii od roku 1894 przez 34 lata – do śmierci.

Był jednak przede wszystkim Warmiakiem, który opisywał dzieje miejscowej kultury ludowej, obyczaje, zwyczaje, geografię i historię tutejszego Kościoła w książkach, opracowaniach, artykułach.

Już jako kleryk zasłynął ksiądz Barczewski jako wspaniały kaznodzieja. Zapraszano go chętnie z kazaniami do Gietrzwałdu i Świętolipki. Wieść o wzruszających kazaniach księdza Barczewskiego rozchodziła się daleko i szeroko. Jako wikary pracował ksiądz Barczewski w Świętolipce, Butrynach i Biskupcu. […] Pierwszym wikarym był tam ksiądz Alojzy Majewski, późniejszy założyciel Pallottinum w Wadowicach na kopcu pod Krakowem i redaktor czasopism katolickich. Chodząc spacerem nad rzeczułką Dymerą nieraz gaworzyli obaj kapłani o tym, jak najlepiej pracować i zaopiekować się ludem polskim. Ksiądz Majewski pochodzący z Braswałdu w powiecie sztumskim, marzył o pracy misjonarskiej, co też później uczynił. Ksiądz Barczewski miał inne plany. Nade wszystko ukochał on lud warmiński i jemu chciał poświęcić wszystkie swe siły[9].

W roku 1889 otrzymał nominację na proboszcza Wielbarka. Tu Warmiaków było niewielu, ale ksiądz doceniając wagę książek i prasy polskiej, kupował je i rozdawał zarówno katolickim Warmiakom, jak i ewangelikom – Mazurom. Tu też walczył z plagą ówczesnych czasów: pijaństwem i założył Koło Bractwa Trzeźwości. W 1894 roku, kiedy zmarł dotychczasowy proboszcz w Brąswałdzie, powierzono mu tę parafię. Zadecydowała o tym postawa patriotyczna księdza, gdyż tutejsi wierni byli przeważnie Polakami i zarzucali jego poprzednikowi, że nie władał dostatecznie językiem polskim. Biskup, chcąc mieć spokój, wyznaczył takiego proboszcza, który był Polakiem, po polsku mówił świetnie, znał gwarę warmińską i psychikę ludu, z którego sam pochodził[10].

Parafia przy kościele św. Katarzyny stała się szybko centrum wychowania patriotycznego w duchu polskości tych ziem. Ksiądz był nie tylko duszpasterzem lokalnej społeczności, ale i nauczycielem oraz wychowawcą polskiej młodzieży.

Pobieżnie licząc stu pięćdziesięciu późniejszych działaczy warmińskich to wychowankowie księdza Barczewskiego. Pamiętam kilka nazwisk: ksiądz Józef Palmowski ze Spręcowa, ksiądz Józef Barczewski z Kain, Seweryn i Władysław Pieniężni, lekarz Franciszek Hermański, Bogdańscy z Bukwałdu, Błażejewski z Woryt. Wymieniony wśród nich bratanek księdza Barczewskiego, dziekan w Pasymiu, nie czuł się Polakiem. Zmarł nagle podczas wojny na udar serca. Pochowany został na cmentarzu w Brąswałdzie obok stryja[11].

Jednocześnie ksiądz pisze książki w których wydobywa z zapomnienia polskie nazwy jezior, gór, lasów, łąk, zajmuje się miejscowym folklorem i dniem codziennym polskiej społeczności niemieckich Prus Wschodnich. Tak powstają cytowane Kiermasy na Warmii, ale także Źródła naszej Łyny, Geografia polskiej Warmii, Piśmiennictwo polskie na Warmii w XIX i XX stuleciu i wiele innych jego opracowań, które do dziś są nieocenionym źródłem informacji dla badaczy lokalnej historii.

Przypuszczano, że ksiądz otrzyma tytuł doktora honoris causa za pracę literacką. Doktoratu nie otrzymał, ale został przyjęty jako członek Towarzystwa Naukowego w Poznaniu. Poza tym otrzymał Order Polonia Restituta. Udekorował go potajemnie tym orderem ówczesny konsul olsztyński doktor Filip Zawada[12].

Ale nie tylko Brąswałd tak wiele zawdzięcza księdzu Barczewskiemu. Przecież był on również działaczem plebiscytowym.

[W lipcu 1920 roku] w plebiscycie na Warmii oddano 4902 głosy za Polską. Była to liczba znacząca, bowiem w tym czasie niemieckie organizacje nacjonalistyczne starały się ograniczyć język polski w Kościele i zwróciły się w tej sprawie do biskupa Augusta Bludaua, a ten tym naciskom ulegał. Polacy próbowali temu przeciwdziałać. Najpierw czterdziestodwuosobowa delegacja katolików z Warmii (26 osób) i Powiśla (16 osób) wraz z ks. Walentym Barczewskim 21 września 1922 r., pod pretekstem podziękowania ordynariuszowi za wydanie „Zbioru polskich pieśni religijnych”, złożyła w sprawie likwidacji polskich nabożeństw memoriał. Znalazła się w nim prośba do ordynariusza: niech JE Ksiądz Biskup raczy łaskawie uwzględnić przede wszystkim prośby rodziców polskich, którzy pragną, by ich dziatwa mogła słuchać Słowa Bożego w języku polskim – ojczystym, pragną by przyjęcia do pierwszych Sakramentów świętych odbywało się w języku polskim[13].

Ale nawet wiersz napisany i zadeklamowany biskupowi przez Marię Zientarę-Malewską nie pomógł. Ks. Barczewski zdecydował, aby o ograniczeniu języka polskiego w kościele powiedzieć na odbywającym się w 1923 roku Synodzie Diecezjalnym, gdzie zaapelował o powołanie specjalnej komisji. Propozycję przyjęto, ale przekazano ją do rozpatrzenia dziekanowi. Łatwo więc się domyślić, że w rezultacie utrzymano zmniejszoną liczbę nabożeństw w języku polskim. Nie pozostawało nic innego, jak skierować petycję do papieża. Tak naprawdę była to skarga Polaków z diecezji na biskupa warmińskiego za ich dyskryminację. Jednak i ona nie odniosła skutku.

Wspaniałą pamiątką po księdzu Barczewskim jest brąswałdzki kościół – świątynia, która powstała dzięki jego staraniom i determinacji. On też zadbał o to, aby wyróżniała się nie tylko swoją monumentalną architekturą, ale i swoim wystrojem, podkreślającym polskość tych ziem i jego ludu oraz wiarę, że Warmia znów będzie częścią odrodzonego państwa polskiego.

Swoje przesłanie kazał umieścić na kościelnych polichromiach wykonanych w latach 1910-1912. Są na nich patroni Polski: św. Wojciech, św. Stanisław, św. Andrzej Bobola, św. Kazimierz. Jest także i święty Jan Kanty, który ma twarz księdza Walentego. Jest też między innymi i symbol odradzającej się Polski – wzbijającego się do lotu biały orzeł w koronie oraz ginący w płomieniach czarny orzeł pruski.

Na przykościelnym cmentarzu znajduje się grób księdza Walentego Barczewskiego. Zmarł 28 maja 1928 roku. Na nagrobku znajduje się napis: Żyłem, bo chciałeś. Umarłem, bo kazałeś. Zbaw, bo możesz.

Obok niego spoczywa wspominany już jego bratanek, dziekan z Pasymia, który nie czuł się Polakiem. Na grobie dziekana Józefa Barczewskiego widnieje napis niemiecki, na grobie wybitnego bojownika księdza Walentego Barczewskiego – napis polski. Te dwa napisy są tak wymowne i charakteryzują czasy przedwojenne tak dobitnie, że niepotrzebne są dalsze komentarze – napisała M. Zientara-Malewska.

Nazwisko warmińskiej poetki Marii Zientary-Malewskiej (1894-1984) pojawia się tu nieprzypadkowo. Urodziła się i wyrastała w Brąswałdzie, w warmińskiej rodzinie zakorzenionej w kulturze oraz języku polskim, żyjącej w przywiązaniu do Kościoła katolickiego. Jak pisała w swoich pamiętnikach, wielkim przeżyciem lat dziecięcych były dla niej pierwsze spotkania z miejscowym proboszczem – księdzem Barczewskim. Nie tylko przygotowywał ją do Pierwszej Komunii Świętej, uczył języka polskiego, ale odegrał ważną rolę w kształtowaniu jej przyszłej drogi życiowej. Był pierwszym czytelnikiem jej wierszy i doradcą w próbach literackich. Pomagał jej też w dalszej edukacji oraz w zatrudnieniu w redakcji „Gazety Olsztyńskiej”.

W pamięci poetki utkwiło spotkanie jesienią 1920 roku na plebanii brąswałdzkiej, w którym – poza gospodarzem – brali udział: konsul Józef Gieburowski, Władysław Pieniężny i olsztyński lekarz Kazimierz Dekowski. Wówczas konsul zaproponował Marii wyjazd do Polski w celu zwiedzenia Warszawy, Krakowa, Zakopanego i Lwowa, miała też zobaczyć polskie góry. Na pokrycie kosztów tego wyjazdu przyznano jej stypendium Towarzystwa Pomocy Kulturalnej dla Zagranicy im. Adama Mickiewicza. Przedsięwzięciu patronował warszawski adwokat Antoni Osuchowski, wielki przyjaciel Warmiaków i Mazurów, jak o nim po latach często mówiła poetka. Odtąd Maria zabrała się do lektury dostarczonych przez Seweryna Pieniężnego książek. Jeszcze na początku grudnia 1920 roku został wydrukowany [w „Gazecie Olsztyńskiej”] jej debiutancki pięciozwrotkowy wiersz „Pory roku”[14].

Za życia księdza Barczewskiego ich drogi wielokrotnie się krzyżowały. Oboje przecież działali w tym samym środowisku „Gazety Olsztyńskiej”, Związku Polaków w Prusach Wschodnich, towarzystwach szkolnych, komitecie plebiscytowym itp. Przyświecała im ta sama idea trwania polskości i katolicyzmu na południowej Warmii. Między innymi wierszem Do wyborów poetka zachęcała do głosowania na kandydata ruchu polskiego w wyborach do Sejmiku Prowincjonalnego w Królewcu:

Ksiądz Barczewski, jest nam znany,

Więc na niego dajmy głosy.

Każdy głos jest na to dany,

By polepszyć nasze losy.

Brońmy zgodnie młody, stary

Naszej mowy, naszej wiary[15].

Barczewski został posłem dwukrotnie w 1921 i 1924 roku. Kandydował także na posła do Sejmu Pruskiego.

We wrześniu 1939 roku została aresztowana i uwięziona w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, z którego zwolniono ją w kwietniu 1940 r. Do końca wojny pod nadzorem policji mieszkała w Brąswałdzie. Powojenny los związał ją z Olsztynem, gdzie pracowała w instytucjach organizujących polskie szkolnictwo na tych terenach. W 1950 roku spotkał ją los wielu tutejszych autochtonów – zwolniona został z pracy w Kuratorium Oświaty.

Znalazła zatrudnienie w Oddziale Państwowego Instytutu Sztuki w Olsztynie. Tu zajmowała się zbieraniem materiałów folklorystycznych, aby uchronić je przed zapomnieniem czy całkowitą zagładą. Jej twórczość z tego okresu to dwadzieścia samodzielnych książek, obejmujących tematycznie poezję i wspomnienia warmińskiego folkloru. Za całą swoją życiową działalność była wielokrotnie honorowana nagrodami i wyróżnieniami, licznymi odznaczeniami. Między innymi w 1979 roku Jan Paweł II przyznał pisarce papieski Krzyż Pro Ecclesia et Pontifice.

Zmarła 2 października 1984 roku w Olsztynie. Spoczęła na Cmentarzu Komunalnym przy dawnej Alei Zasłużonych – jako jedna z najwybitniejszych warmińskich postaci XX wieku.

W Brąswałdzie, w budynku będącym niegdyś siedzibą polskiej szkoły, urządzono izbę pamięci jej poświęconą, w której zgromadzono zbiory związane z życiem i twórczością poetki, jak również innych znanych mieszkańców Brąswałdu, m.in. ks. W. Barczewskiego. Nieopodal Izby znajduje się także jej popiersie, ustawione przed domem, w którym się urodziła i mieszkała wraz z rodziną.

Tu słyszycie polski pacierz,

Polskiej pieśni tony,

Tu użyźnia polski rolnik

Płodne swe zagony.

Więc nie wierzcie, gdy Wam mówią,

Że tu Polski nie ma.

Bo tu lud jest na wskroś polski,

Jak ta święta ziemia[16].

[1] Trakt Biskupi łączy się w Napiwodzie z dawnym traktem pocztowym zwanym Polnische Strasse [Droga Polska] wiodącym z Warszawy do Królewca przez Wielbark, Szczytno, Biskupiec, Bisztynek, Bartoszyce i Iławkę [Bagrationowsk w obwodzie kaliningradzkim]. Jego fragment stanowi tzw. Gościniec Niborski, biegnący z Nidzicy (Niborka w gwarze warmińskiej) do Olsztyna. Jest to jeden z nielicznych traktów, który zachował swój średniowieczny charakter, co widać najlepiej na odcinku Bartąg-Ruś.

[2] W. Ogrodziński, Szkice warmińskie, Olsztyn 1998, s. 45.

[3] Szlak Świętej Warmii: Bałdy.

[4] Za: B. Kuźmiński, Warmiacy i Mazurzy. Życie codzienne ludności wiejskiej w I połowie XIX wieku, Olsztynek 2002, s. 116.

[5] Kupno takiego czepca było poważnym wydatkiem i mogły sobie na jego posiadanie pozwolić tylko bogate chłopki. Jego wartość wyznaczał przede wszystkim złoto-srebrny haft denka. Koszt tak zdobionej twardej mycki wynosił 10-50 talarów, dla porównania kosiarz za piętnaście dni pracy dostawał 1 talara (T. Sidor, D. Sidor, Tradycyjne ubiory i stroje na Warmii i na Mazurach, Dywity 2021, s. 82).

[6] F. Klonowski, Strój warmiński, Wrocław 1960, s. 39-40.

[7] Okolice Szlaku Świętej Warmii: Brąswałd.

[8] W. Barczewski, Kiermasy na Warmii, Olsztyn 2020, s. 29-35.

[9] M. Zientara-Malewska, Śladami twardej drogi, Warszaw 1966, s. 94.

[10] Tamże, s. 95.

[11] Tamże, s. 113.

[12] Tamże, s. 111-112.

[13] S. Achremczyk, J. Chłosta, Dzieje powiatu olsztyńskiego, Olsztyn 2018, s. 422-423.

[14] J. Chłosta, Debiutanckie wiersze Marii Zientary-Malewskiej, „Prace Literaturoznawcze” 2014, nr 2, s. 303.

[15] M. Zientara-Malewska, Do wyborów, „Gazeta Olsztyńska” 1921, nr 29 (4.02.1921).

[16] M. Zientara Malewska, O polskiej Warmii, „Gazeta Olsztyńska” 1921, nr 149 (11.12.1921).