3. Olsztyn -> Olsztynek

Wybierając się z Olsztyna w kierunku zachodnim nie można nie przypomnieć zdarzeń jakie miały miejsce na tych terenach w sierpniu 1914 roku, a które przyniosły zniszczenia większości miejscowości w tych stronach.

Sielankową atmosferę początków XX wieku zakłóciły strzały oddane w Sarajewie przez serbskich zamachowców 28 czerwca 1914 r. Śmierć arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, następcy austro-węgierskiego tronu cesarskiego była iskrą, która pod koniec lipca roznieciła płomień wielkiej wojny światowej.

Działania zbrojne rozpoczęły się 2 sierpnia, kiedy Niemcy rozpoczęli realizację tzw. planu Schlieffena 1, który zakładał błyskawiczne uderzenie na Francję z północy, przez terytorium Belgii, a po jej pokonaniu (w przeciągu sześciu tygodni) przerzucenie wojsk na front wschodni przeciwko organizującym się jeszcze wojskom carskim. Przewidywano bowiem, że w ciągu półtorej miesiąca armia rosyjska nie będzie w stanie zmobilizować sił wystarczająco dużych, aby mogła przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę ofensywę przeciwko Niemcom. Dlatego do czasu decydującej bitwy na Zachodzie, wschodnich granic Cesarstwa miało bronić ok. 1/8 sił kajzera: dziewięć dywizji piechoty, kawalerii i oddziałów obrony krajowej.
Jednak Rosjanie ruszyli do boju znacznie wcześniej niż zakładali niemieccy sztabowcy. Car zadecydował się na atak naciskany przez sojuszników z Ententy – Francję i Wielką Brytanię, desperacko broniących w tym czasie nad Marną drogi do odległego już tylko o 70 km od frontu Paryża. Już 17 sierpnia na Prusy Wschodnie uderzyły dwie, liczące ponad 400 tys. żołnierzy armie rosyjskie: 1. generała Aleksandra Samsonowa z Mazowsza i 2. generała Pawła von Rennenkampfa z Litwy. Niemcy mogli wystawić przeciwko nim tylko ok. 200 tys. ludzi, z czego połowę stanowili żołnierze z oddziałów pomocniczych.

Niemiecka pocztówka propagandowa przedstawiająca gen. Paula von Hindenburga obejmującego pod Malborkiem dowództwo nad wojskami niemieckim w lipcu 1914 r.
(źródło: zbiory Bogumiła Kuźniewskiego)

Przewaga liczebna przeciwnika spowodowała, że już 20 sierpnia 1914 roku wojska kajzera poniosły klęski w walkach pod Stołupianami oraz Gąbinem i rozpoczęły odwrót za linię Wisły. Oznaczało to oddanie całych Prus Wschodnich w ręce Rosjan, a także otwarcie im drogi do niebronionego od wchodu Berlina. Ich natarcie traciło jednak impet przede wszystkim ze względu na problemy z aprowizacją (nie bez przyczyny m.in. w Olsztynie domagali się przede wszystkim chleba i innej żywności).
Sytuacja zmieniła się, gdy z dniem 23 sierpnia głównodowodzącym na tym obszarze działań wojennych został gen. Paul von Hindenburg i przeniósł swoją kwaterę z Młynar do Malborka. Tu, wraz z szefem swojego sztabu gen. Erichem Ludendorffem, podjął decyzję o kontrofensywie i uderzeniu na armię gen. Samsonowa w okolicach miejscowości Stębark. Walki, które przeszły do historii jako II bitwa pod Tannenbergiem 2 trwały od 26 do 30 sierpnia.

23 sierpnia 1914 r. nad Malborkiem zachodziło słońce. Po pracy całego dnia, wydawszy ostateczne rozkazy okrążenia Rosjan, wyszedł naczelny wódz operacji, urodzony w Poznaniu von Hindenburg, na przechadzkę.
Przez pontonowy most na Nogacie nieprzerwanym potokiem szła masa niemieckich wygnańców.
Szeroko się rozlały wojska rosyjskie. Zniszczono trzynaście miast, pięćset siedemdziesiąt dwie wsie, pięćset trzydzieści sześć dworów, ogółem spalono lub rozwalono pociskami armatnimi czterdzieści cztery tysiące budynków, splądrowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkań, zamordowano dwa tysiące, wygnano do Rosji dziesięć tysięcy ludzi.
…W sztabie generalnym w wielkich mapach ściennych tkwiły cierpliwie łebki różnokolorowych szpilek.
I wówczas (Hindenburg sam to stwierdził następnie) nad brzegiem Nogatu poprzysiągł sobie wódz naczelny Niemczyzny na wschodzie – wziąć na Słowiańszczyźnie odwet za Grunwald.

Sytuacja na froncie w okolicach Olsztynka 28 sierpnia 1914 r.
(źródło: Wikipedia)

Operacja, która się rozwinęła, rozwinęła się na szerokim froncie stu z górą kilometrów. A przecież zażądał Hindenburg, aby bitwę nazywano – bitwą pod Tannenbergiem, jak się u Niemców bitwa pod Grunwaldem nazywa.
Z pola grunwaldzkiego, od kamienia Ulricha von Jungingen, przejeżdżamy tuż na wzgórze pod wsią Frygnowo, z którego Hindenburg prowadził operację tych pamiętnych dni końca sierpnia 1914 r.
Krzyż tam stoi i mała ławeczka drewniana. Co rok w rocznicę bitwy przyjeżdżał pod krzyż starszy, cywilny pan i siadał w zadumie na tej ławeczce. Nikt ze świty nie śmiał przerywać rozmyślań feldmarszałka von Hindenburga, Prezydenta Rzeszy Niemieckiej, junkra ziemi wschodniopruskiej. […]
Wrócimy pod pomnik Tannenberga, w którego jednym z bastionów spocznie ciało zwycięskiego feldmarszałka, i obejrzymy plastycznie przebieg tych operacyj z 1914 r. […] Stoi tam oddzielny budynek, wzniesiony dla mapy plastycznej świetlnej, nad której wykonaniem pracował wynalazca pięć lat.

Każde trzy tysiące Niemców zostaje oznaczone białą, każde trzy tysiące Rosjan czerwoną lampką. Za mapą znajduje się skomplikowana maszyneria oraz sieć sześćdziesięciu kilometrów kabla elektrycznego.

Tablica świetlna obrazująca przebieg bitwy
 pod Tannenbergiem.
(źródło: zbiory B. Kuźniewskiego)

Z przekręceniem tastra poczyna maszyneria działać. Ogromny zegar elektryczny, umieszczony w lewym górnym rogu mapy, wskazuje 27 sierpnia. W tej chwili zaczęła się operacja. Mapa-ściana zasiana lampkami białymi i czerwonymi. Czerwone się panoszą, białe zapalają się gdzieś daleko na zachodzie.

Wskazówka zegara się posuwa. Odmierzają się godziny i dnie. Równomiernie w terenie zapalają się i gasną coraz nowe lampki. Przewodnik potem mi wyjaśniał, jakie to nieskończone tysiące żarówek użyto dla tej mapy. Z sali nie widać tego pogłowia lampek. Widać tylko te, które w danej chwili się żarzą. Przed nami biegną długie rzędy zasłon, pierwszych, drugich i trzecich linij ognia i rezerw. W kotle zamkniętym, o średnicy 40 km, mrowią się niby w przedśmiertnym paroksyzmie resztki trzech korpusów rosyjskich. Te świetlne linie skręcają się w paroksyzmach walki, obejmują się dookolnymi mackami i giną, gasną… To formacje, które wybito lub wzięto do niewoli.

Coraz mniej czerwonych lampek. Coraz niklej.
Czterdzieści tysięcy Rosjan poległo.
Dziewięćdziesiąt dwa tysiące wzięto do niewoli.
Ze strony niemieckiej poległo dwanaście tysięcy.
O godzinie czwartej rano dnia 31 sierpnia 1914 r. gaśnie ostatnia lampka, gdzieś w okolicy Wielbarku. To pobity Samsonow, przedzierając się przez gąszcze leśne z grupką kilku oficerów, bez sztabu, bez ordynansów, bez eskorty – strzela sobie w łeb 3 . Dowódca XV, dowódca XIII korpusu – w niewoli! W niewoli 13 generałów. Koniec.

Odbudowano zniszczone wschodniopruskie ziemie kosztem dwóch miliardów marek, przeważnie materiałami, które wzięto z Polski. Wrócili niemieccy wygnańcy. Wzięta została pomsta na Słowiańszczyźnie.
Bóg jednak, bardziej nieodgadniony monter dziejów niż twórca mapy o sześćdziesięciu kilometrach kabla, sprawił, iż z bitwy tannenberskiej wyrosła Polska Niepodległa.
Czy myślał o tym stary feldmarszałek, siadując na ławeczce na wzgórzu Frygnowo? 4

Bitwa pod Tannenbergiem.
Niemiecka pocztówka propagandowa z l. 20. XX w.
(źródło: Internet)

Pod koniec sierpnia 1914 roku generał Hindenburg myślał z pewnością o znajdującej się jeszcze na północy drugiej armii rosyjskiej. Wprawdzie z okrążenia pod Tannenbergiem wyrwało się tylko ok. 10 tysięcy Rosjan, ale armia gen. Rennenkampfa stanowiła nadal poważne zagrożenie. Niemcy rzucili przeciwko niej wszystkie swoje siły. W starciu, które przeszło do historii z kolei jako pierwsza bitwa nad jeziorami mazurskimi (6-14 września) udało im się zadać duże straty siłom carskim (około 40 tys. jeńców oraz 60 tys. zabitych i rannych) i zmusić zdziesiątkowane wojska do wycofania się z większości okupowanych terenów . 5

Ostatnie większe walki na terenie Prus Wschodnich, znane jako druga bitwa nad jeziorami mazurskimi (lub też – bitwa zimowa na Mazurach) trwały od 7 do 18 lutego 1915 roku. Podjęte przez Niemców działania miały na celu uprzedzenie kolejnej ofensywy rosyjskiej. Plan zakładał okrążenie i rozbicie koncentrującej się w tym celu rosyjskiej 10. Armii gen. Thadeusa von Siversa oraz wyjście na głębokie tyły wojsk carskich zgromadzonych w Królestwie Polskim; ich odcięcie od reszty sił i ich zniszczenie we współdziałaniu z ofensywą armii austro-węgierskiej z linii Karpat.

Przeprowadzone z zaskoczenia niemieckie natarcie początkowo odniosło znaczne sukcesy: okrążono i rozbito XX Korpus rosyjski. Jednakże przeciwnatarcie wojsk carskich z 22 lutego zatrzymało postępy wojsk kajzera, po czym front na odcinku północnym ustabilizował się praktycznie do końca wojny. Ta zakończyła się na Wschodzie 3 marca 1918 roku, kiedy bolszewicka Rosja podpisała w Brześciu Litewskim traktat pokojowy z Niemcami i ich sojusznikami.

Bartąg 6 ma kościół o murach i wieży gotyckiej z końca XIV w., który po pożarze w XVII w. został odbudowany barokowo i poświęcony w r. 1724 7 . Wieża ma nieładny hełm barokowy. W nawie pułap drewniany, z malowidłami bez wartości. Prezbiterium zachowało gotyckie sklepienie siatkowe, a zakrystia krzyżowe. Wielki ołtarz i boczne barokowe, z rzeźbami i obrazami o małej wartości. W bocznym ołtarzu po lewej stronie nowy obraz z polskim napisem „Bóg patrzy i opatruje”. Sam ołtarz rokokowy z ładnymi aniołkami. Kazalnica barokowa z czterema dobrymi obrazami Ojców Kościoła. Za wielkim ołtarzem w trzech gotyckich oknach nowoczesne witraże. Na tęczy Ukrzyżowanie barokowe, pod tęczą epitafium z zamazanym napisem. W przedsionku stary obraz Kuszenia Chrystusa na puszczy, w nawie obraz św. Rozalii.

Wnętrze kościoła w Bartągu. (fot. PO)

Znajdujący się w centrum wsi kościół pw. św. Jana Ewangelisty od 1984 roku pełni również funkcję sanktuarium diecezjalnego. Kult Opatrzności Bożej ma tu jednak znacznie dłuższą tradycję, sięgającą połowy XVIII wieku. Rozpowszechnił się za sprawą ks. Tomasza Gremmy (1746-1810), który duszpasterzował w Bartągu przez 34 lata i założył tu Bractwo Opatrzności Bożej. W1780 roku papież Pius IV nadał mu odpowiednie odpusty i przywileje. Celem pielgrzymek był (i jest) wspomniany przez M. Orłowicza XVIII-wieczny obraz autorstwa Daniela Chodowieckiego, znanego wówczas malarza, a następnie dyrektora berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych, z polskimi napisami: na dole – Bóg patrzy i opatrzy, na górze – Bóg patrzy i opatruje uważany przez wiernych za cudowny.

Wieś i kościół był miejscowością szczególnie bliską ks. Walentemu Barczewskiemu, który w tej świątyni został ochrzczony, później tu odprawił swoją mszę świętą prymicyjną. Między innymi i z tego powodu bohaterowie jego Kiermasów na Warmii, wspaniałego „małego obrazka z życia i obyczajów ludu warmińskiego” przywiązanego do wiary i mowy ojców, udają się właśnie do kościoła w Bartągu. Tam co roku w 14. niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego odbywał się odpust Opatrzności Bożej, który gromadził rzesze wiernych z wszystkich okolicznych parafii. Także łosiera (w gwarze warmińskiej pielgrzymka) do bartąskiego sanktuarium była dla Warmiaków okazją do kiermasu. A jak pisał ks. Barczewski, był to zabytek dawniejszej patriarchalnej gościnności uwydatniającej się głównie przy odwiedzinach przyjaciół i krewnych przy okazji większych świąt i uroczystości domowych, a także letnich odpustów. U nas każdy cieszy się na kiermas. Tam się zobaczy z całą rodziną swoją – tam się wspólnie nagadają, tam się sobie ,,naradują”, – tam się sobie poskarżą, – tam jeden drugiego pożałuje – jeden drugiemu doradzi; – tam się dobrze najedzą i napiją, – tam się doskonale naśmieją i wybornie zabawią.

W. Barczewski, Kiermasy na Warmii,
Agencja WIT, Olsztyn 1923-2020.

Nie długo zabawili goście przy śniadaniu, bo czas, do kościoła na odpust. Zewsząd słychać śpiewy, „łosiery” (kompanie, ofiary) nadchodzą. Widać na przodzie postrojone dziewice ze świecami w ręku. Wyraźnie słychać słowa przepowiadacza:

Opatrzność Boga mojego,
Tylko się udam do niego.

Za nim wtórują wszyscy potężnym chórem, tak że się echo aż o niebo odbija. Wszyscy skręcają do Bartąga na wielki odpust Opatrzności Boskiej, jedyny w swoim rodzaju.
Goście wstają od stołu żegnają się i mówią modlitwę dziękczynną za pokrzepienie. Jedni wybierają się pieszo, drudzy wolą jechać do kościoła ,,bo jeszcze kawał drogi do Bartąga, a zapóźnić na kazanie to wstyd”. […]
Przebyli wieś i żyzne pola. Nie jeden seperant przy drodze tylko się „mignął”. Aż na ostatniej górce zwolnili, bo tu i droga przykra i przecudny im się przedstawił widok, któremu napatrzyć się nie mogli.

Bartąg z pięknym swym kościołem, jakby z ziemi wyrósł. Wieża z niezwykłym baniastym hełmem jak w Sząbruku zabieliła się najprzód z pomiędzy wysokich zielonych klonów, które potężne swe konary nad szerokim rozłożyły cmentarzem. Naokoło wielkie góry, w oddali ciemne lasy. W środku tych gór między urodzajnymi polami i łąkami zasiada na małym pagórku od niepamiętnych czasów ta wieś nad rzeką Łyną, wijącą się krętym biegiem, jak srebrny wąż, u nóg jej. Bartąg starszy jest, jak pobliskie miasto Olsztyn, bo gdy to zakładać mieli, pisali w kronikach, że ma stać: prope terram Bertingensem, to jest Olsztyn ma być zbudowany w bliskości ziemi bartąskiej. – W czasach staropruskich było w tej dolinie już bardzo ożywione życie. Dzisiejszy Bartąg założono 29 września 1345 r. i dano mu 32 chełmińskich włók. Zapis jego z 1363 roku zachował się do dzisiaj. Nawet nazwiska staropruskich gospodarzy zdołano przechować. Roku 1462 zburzony przez Hartmana z Kirchbergu i spalony. Po raz drugi kościół się spalił przed r. 1682, w którym zbierano jałmużnę na jego odbudowanie.

Kościół w Bartągu. (fot. BM)

Do Bartąga siedem prowadzi dróg, które wszystkie raźnie wysadzone drzewami i szczepami prędko spuszczają się z wysokich gór w piękna, dolinę. Dzisiaj wszystkie te drogi pełne życia. Na każdej długie rzędy wozów i „półkaretek”, gdzie spojrzysz, głowa ludzka, wszędzie śpiew i muzyka, w które się uroczyście miesza poważny głos dzwonów bartąskich. […]

Idąc „gasą” wszędzie omijać trzeba było to furmanki, to ludzi. Wóz stał przy wozie; przy nim konie „chrobotały”, pasąc się zgodnie na swoim lub cudzym obroku. Spotkali się, niż zaszli do kościoła, z niejednym przyjacielem, z niejednym znajomym.

Większy jeszcze tłok zastali na głównej drodze przed kościołem. Ledwie ostatnie kompanie przedostać się mogą. Przy cmentarzu widać było budy z różnymi błyskotkami i owocem. Ciekawość ludu wiejskiego przy takich rzeczach prawie niespożyta jest. „To by dobre było na Michałka, to na Fynki”, chwalili sobie goście, – i z pewnością byliby się spóźnili na nabożeństwo, gdyby ich dzwonek wymowną nie był mową swoją przekonał, że tu dziś w innym stawili się celu. […]
Już snać i na cmentarzu rozległo się wielowładne „Amen”, bo szmer powstał i chodzenie i – stukanie. Tłoczy się do kościoła, kto może; pakują się w ławki i tak już przepełnione. Pot, jak ciepły deszcz, spada po nosach; bo się trzeba wysilać, aby choć szczupłe miejsce zdobyć, a bez „pracy – nie ma kołaczy”

Ławki wprawdzie tęgo trzeszczą i jęczą, lecz jeszcze się nie łamią. […]
Nie śpiewają, lecz gotują serca na ofiarę, bo odczuwają, że nadchodzi chwila, nad którą nie ma świętszej, odgadują, że nadchodzi czas łaski, w którym Bóg nam najbliższy; a na przyjęcie Jego wszystko ucichło, tylko organy grają powabnym głosem modlitwę przygotowawczą.
Wtem ozwał się dzwonek nad zakrystią. W złotym ornacie wychodzi kapłan do Mszy św., niosąc przed sobą tajemnicę Nowego Zakonu, kielich nakryty. I naraz stało się wesoło w kościele. Na pokazanie się kapłana ,,zarznęli muzykanci na chórze tryumf bartąski, najlepszy, jeki mogli” – aż się o mury odbijało, okna silnie zadrżały. Aż miło było, serce uniesione, prędzej bić zaczęło. Do trzech razy powtórzyli ten śliczny tryumf, po czym zaraz zaintonowali wspaniały śpiew:

Do Ciebie odwieczny Panie pokornie wołamy,
Patrz na serc naszych wylanie, do Ciebie wzdychamy,

a lud jakby magnesem trącony wtórował z wielką gotowością i siłą. Po wzniosłem Gloria znowu zanucili tryumf, który jeszcze powtórzyli później po Credo raz i po ,Ite Missa est! trzy razy, tak że się i chciwi słuchania go nasycić i na pamięć nauczyć mogli. […]
Dopiero po Mszy św., gdy zaczęli wychodzić z kościoła, rozpoczął się gwar, najprzód jakby od pszczół, tedy zawsze głośniejszy; nastąpiły radośnie powitania, pocałunki – cała wieś jakby odżyła – wszędzie ludu pełno, wszędzie gwar i radość.

Nawet konie, które w nieprzejrzanych rzędach przy wózkach stały niewzruszone, jakby tą potulnością chciały honor i cześć oddać Najwyższemu, zaczynają teraz bystrzeć i niecierpliwić się – a do zbliżających się panów swoich, których zaraz poznawali, parskają, sarkają i wyryzają radośnie, bo i im się dostanie na kiermas.

Zwołują się goście, siadają na wozy, kiwają na tych co pieszo przyszli, przepełniają „siedziska i pubraki” dla wielkiej radości dzieci, patrzących ,,w oknach i dźwierzach”. Jeden wóz za drugim posuwa się zwolna, bo mało miejsca ładnego, a wiele ciężaru pańskiego. Ale konie nie zważają na przepełnienie, – ciągną; a kiedy im przyjdzie dźwigać pod górkę, to ustawają, stękają, odpoczywają – a ciągną, dobywając wszystkich sił; lecą jak mogą, bo wiedzą, że ich na kiermasie dobrze wynagrodzą . 8

2 km na wschód [od Bartąga] leży jezioro Wulpińskie, które otaczają wsie – na wschodnim brzegu Dorotowo i Tomaszkowo, na południowym Majdy, położone u stóp malowniczych wzgórz. Jezioro należy do największych, a z powodu górzystych brzegów i kilku wysp, też piękniejszych na Warmii. Ma ono 7 km dług., a zajmuje 7,1 km2 pow. Wysp ma kilka, z nich największe wyspy: Herta, Mewa i Urbanki.

Wyspa Herta– widok z Dorotowa na pocztówce z początku XX w.
(fot. Archiwum Państwowe w Olsztynie)

Jeszcze przed pierwszą wojną światową wyspa Herta zyskała miano „Perły Olsztyna” i sławę „najlepszego ośrodka wypoczynkowego między Berlinem a Królewcem”. Do Dorotowa przybywali okoliczni mieszkańcy, goście z Prus Wschodnich i centralnych Niemiec. Wszytko za sprawą Roberta Rogalli, olsztyńskiego restauratora, właściciela słynnego w mieście lokalu „Coppernicus”9, który pod koniec XIX wieku kupił tę sześciohektarową wyspę i wybudował na niej pensjonat z gospodą.

Lokal szybko zyskał renomę i stał się celem wycieczek szkolnych, majówek, czy niedzielnych wypraw. Właściciel oferował gościom wiele atrakcji – przede wszystkim podróż łodzią wiosłową lub promem towarowym, które łączyły Hertę ze stały lądem. Na wyspie było też gospodarstwo rolne, sad i hodowla koni. Lokal słynął między innymi ze sporządzanego według specjalnej receptury piwa oraz serwowanych w nim win porzeczkowych.

Miejsce miało też swoją legendę. W pobliskim Dorotowie żyła kiedyś dziewczyna imieniem Herta, córka bogatego gospodarza. Zakochała się ze wzajemnością w ubogim rybaku z tej samej wioski. Ojciec dziewczyny nie chciał jednak słyszeć o małżeństwie i któregoś dnia, aby wybić jej to z głowy, zawiózł ją na wyspę. „Za kilka dni przypłynę po ciebie, może do tego czasu zmądrzejesz!” – powiedział. Ale kiedy wrócił, dziewczyny już nie znalazł. Prawdopodobnie, próbując dostać się do brzegu, utonęła. Odtąd wyspę, która miała nazwę Baciów Ostrów, a potem Petrykowski Ostrów, mieszkańcy Dorotowa zaczęli nazywać Hertą. Z czasem pojawiła się legenda, że duch dziewczyny pojawia się nad falami jezior, ostrzegając rybaków przed burzą.

Po Wielkiej Wojnie do listy atrakcji Herty dopisane zostało niewielkie muzeum Bitwy pod Tannenbergiem, w której zginął syn właściciela – Bruno.

Przystań na Hercie – widok z promu (w tle budynek gospody). Pocztówka z lat 20. XX w. (fot. FP)

26 sierpnia w dolinie rzeki Marózki doszło do gwałtownego starcia pomiędzy prowadzącym natarcie niemieckim batalionem 150. pułku piechoty, a żołnierzami rosyjskimi. Jednostka straciła w nim 12 poległych. Wśród nich był i porucznik Bruno Rogalla. Ze względu na szybkie przemieszczanie się frontu nie było czasu na pochówki poległych żołnierzy, dlatego dowiedziawszy się o stracie syna, ojciec postanowił odszukać jego zwłoki. Według przekazów, miał sklecić prostą jodłową trumnę, którą zapakował na wóz i ruszył ku pobojowisku.

Tam, trzymając konia za uzdę, chodził od łąki do łąki, od pola do pola, przeszukując każdy skrawek ziemi. Wśród poległych żołnierzy niemieckich i rosyjskich oraz zabitych cywilów, znalazł w końcu ciało syna i zabrał je na Hertę. Tu zorganizował skromny pochówek. Na miejsce wiecznego spoczynku wybrał wzgórek niedaleko domu. Na nagrobku wyryto napis: „Poległ śmiercią bohatera pod Tannenbergiem z miłości do ojczyzny nasz ukochany syn Bruno Rogalla, porucznik rez. 150. reg. 2.; ur. 2.4.1887, zm. 26.8.1914”.

Walki w płonącym Olsztynku
na niemieckiej pocztówce z lat 20. XX w.
(źródło: zbiory B. Kuźniewskiego)

Aby uczcić pamięć syna i innych poległych pod Olsztynkiem żołnierzy, postanowił urządzić na wyspie muzeum bitwy. Wmurowanie kamienia węgielnego pod „Hindenburg-Tannenberg-Museum” odbyło się 13 września 1925 r. Otwarte zostało wiosną 1926 r.

Zgromadzone przez Rogalę zbiory zajęły trzy pomieszczenia. Były wśród nich eksponaty znalezione na polach bitwy tannenberskiej, ale także liczne pamiątki ofiarowane mu przez słynnych dowódców armii kajzerowskiej, m.in. mundur następcy cesarskiego tronu, uniformy generałów Hella, Morgena, Mackensena, Litzmanna, broń, ordery, a nawet korsarska bandera sławnego wilka morskiego admirała hr. F. von Lucknera. „Książę na Hercie”, jak nazywali go goście, był tu kustoszem oraz przewodnikiem opowiadającym o wydarzeniach jakie miały miejsce w okolicach Dorotowa w sierpniu 1914 roku.

Budynek „Hindenburg-Tannenberg-Museum” na Hercie.
U szczytu schodów widać ubraną w rosyjski mundur postać z karabinem, trzymającą za uzdę konia zaprzężonego do dwukółki,
po lewej rosyjska kuchnia polowa.
Pocztówka z 1927 r. (fot. FP)

Stary Rogalla dbał o pamięć o synu i wojennej zawierusze do roku 1932, kiedy to w wieku lat 73 zmarł. W testamencie wyraził życzenie, aby jego doczesne szczątki spoczęły na wyspie, obok syna. Tak też się stało. Ułożył również napis, jaki umieszczono na grobie: „Wiara w Boga, miłość do żony, dzieci i ojczyzny, nadzieja na lepsze czasy, uczyniły mnie silnym w walce o chleb codzienny. To było mym bogactwem. Założyciel Wyspy Herta oraz Muzeum”.

Po śmierci właściciela lokal zaczął podupadać 10, a gwoździem do trumny jego sławy stał się wypadek, który zdarzył się 21 lipca 1935 r. Podczas podróży z wyspy ok. 400 m od brzegu wywróciła się łódź z 24 pasażerami, gośćmi pensjonatu. Utonęło 12 z nich oraz jedna osoba niosąca pomoc.

Wyspa Herta na jez. Wulpińskim. (fot. BM)

Po II wojnie światowej na wyspie, po przebudowie budynków funkcjonował ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Po roku 1989 został zamknięty i opuszczony, a zabudowania spłonęły. Dziś na Hercie znajdują się jedynie fragmenty murów, rosną drzewa oraz zarośla, wśród których trudno odnaleźć groby ojca i syna.

Pozostała za to kolejna legenda – o Niemcach, którzy uciekając przed Rosjanami usiłowali ratować zgromadzone w muzeum „skarby”. Prom, którym miały być przetransportowane na stały ląd zatonął. Jego kapitan nie posłuchał Herty, która ukazała mu się wówczas i nie zawrócił do brzegu. Jak było, do końca nie wiadomo, niemniej wrak wciąż tkwi na dnie jeziora Wulpińskiego, co potwierdzają nurkowie. Podobno któremuś z nich udało się kiedyś odnaleźć fragmenty eksponatów z muzeum oraz wyposażenia pensjonatu. O „skarbach” zgromadzonych przez Roberta Rogallę i zatopionych w jego wodach jednak oficjalnie nic nie wiadomo 11 .

Gągławki – ze względu na sąsiedztwo lasów i jezior chętnie przez mieszkańców Olsztyna odwiedzane miejsce wycieczkowe. Są najdogodniejszym punktem wyjścia do zajmujących południowy klin Warmii ogromnych lasów rządowych, obejmujących 120 km2 pow., podzielonych na dwa nadleśnictwa, Smolniki [Łański Piec] i Nowy Ramuk.

Restauracja na stacji kolejowej w Gągławkach.
Okres międzywojenny. (fot. FP)

Na północ od lasów rozłożona malowniczo na górzystym stoku nad Łyną, leży wioska Ruś.

Przez dziesięciolecia wieś nazywana była „wschodniopruską Szwajcarią”, a to za sprawą okolicznych wzniesień porośniętych zwartym lasem. Jednak nie one, ale przepływająca tędy rzeka Łyna determinowała i determinuje charakter wsi. Znalazło to odzwierciedlenie choćby w jej nazwie: Reussen miało pochodzić od więcierza do połowu ryb (niem. Fischreuse), albo od staropruskiego słowa rusite, oznaczającego ruch wody, w tym wypadku nurt Łyny. Paradoksalnie polska nazwa Ruś nawiązuje do interpretacji niektórych badaczy niemieckich, według których Reussen miało być reminiscencją osadników przybyłych niegdyś na Warmię z Rusi Białej.

Jednym z symboli Rusi jest młyn, zachowany do naszych czasów po licznych przebudowach (obecna konstrukcja stanęła w latach 30. XX w.). Znajduje się w centrum wsi, w sąsiedztwie zapory i małej elektrowni wodnej zasilającej w zasadzie głównie pobliskie stawy hodowlane.

Gdy w 1776 roku władze w Królewcu wprowadziły przymus mlewa, Ruś stała się lokalnym ośrodkiem tradycyjnej gospodarki, do tutejszego młyna przypisani byli chłopi z Bartąga, Bartążka, Dorotowa, Gągławek, Jarot, Kielar, Linowa, Szczęsnego i Zazdrości, a więc praktycznie z całej parafii bartąskiej (częściowo także z parafii Klewki). Znaczenie miejscowości wzrosło dodatkowo po likwidacji huty szkła w Jełguniu w 1876 r.
Ruś była też centralnym punktem spławu drewna Łyną, wycinanego w okolicznych lasach.

3 km od niej w lesie nad Łyną romantycznie położony młyn Sojka (Soyka Mühle), częsty cel wycieczek mieszkańców Olsztyna. Idąc stąd dalsze 5 km w górę rzeki mijamy długie a wąskie, lasami otoczone jezioro Ustrych, przy południowym końcu, którego leży nadleśnictwo Smolniki. Stąd można powrócić wprost do dworca w Gągławkach (7 km).

Z Gągławek w kierunku południowym wiedzie przez lasy droga jezdna (18 km) do Ząbia, w południowy cypel Warmii. Prowadzi ona równolegle z długim i szerokim jeziorem Łańskim mającym 10 km dł., szerokość dochodząca do 2 km, kilka wysp i półwyspów. Jest to największe z jezior warmińskich, a zajmuje ono 11,1 km2 pow. Pojedyncze wyspy noszą nazwy Stodółka, Pawłosiew, Pryski i Grzyb. Cały brzeg wschodni zajmują Lasy Ramuckie, gdzie w rewirze Przystań rosną wspaniałe sosny, mające po 200 lat. Zresztą na wschodnim brzegu leżą tylko leśniczówki Stary Ramuk, Lalka i Dziergunka, na zachodnim wysokim brzegu rybacka wioska Rybaki, czyli Łańsk.

W Lasach Ramuckich żyły niegdyś łosie, a ostatni z nich utonął w Łynie w r. 1860.
Lasy tutejsze słyną z polowania na jelenie, a pruski następca tronu [Kronprinz Fryderyk
Wilhelm], który tu jeździł co roku na polowanie12 , otrzymał jako dar narodowy dworek myśliwski w postaci chaty warmińskiej. Na potrzeby jego i jego małżonki rozbudowano siedzibę nadleśnictwa.
W okresie międzywojnia polował tu feldmarszałek Paul von Hindenburg. Korzystał z niego także zapalony myśliwy, jakim był marszałek Herman Göring, minister lotnictwa III Rzeszy.

Po wojnie, w czasach PRL cały teren nadleśnictw Stawiguda i Nowe Ramuki należał do ośrodka rządowego w Łańsku.

Na początku lat 50. XX wieku minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz poszukiwał ustronnego miejsca wypoczynku dla towarzysza Bolesława Bieruta, ówczesnego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Mieczysław Moczar, który był wówczas przewodniczącym prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie zaproponował miejsce będące siedzibą nadleśnictwa Stawiguda.

Kościół w Orzechowie. (fot. BM)

Przed wojną było to nadleśnictwo Łański Piec, prawdopodobnie ze względów praktycznych lub niewiedzy skrócono tę nazwę i tak powstał Łańsk – ekskluzywny ośrodek wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów oznaczony kryptonimem W-1. Z czasem powstały tu nowe obiekty wypoczynkowe. Olbrzymi teren wokół jeziora Łańskiego był sukcesywnie wysiedlany i podporządkowany gospodarce łowieckiej na potrzeby ośrodka. Obejmował tysiące hektarów lasów, jeziora, rzeki i tereny po wsiach Rybaki, Orzechowo 13 , Lalka, Ząbie, Cyranka i Rybaczówka, które zostały ogrodzone kilkusetkilometrowym płotem. Nad bezpieczeństwem i spokojem gości wypoczywających w tej „strefie zakazanej” czuwali żołnierze specjalnej jednostki Ludowego Wojska Polskiego.

Przywódca ZSRR Leonid Breżniew podczas jednej z wizyt w Łańsku pod koniec lat 60.
(fot. Wacław Kapusto / materiał prasowy)

Przez kolejne lata ośrodek odwiedzało wielu ówczesnych przywódców rządu i partii: Władysław Gomułka, Józef Cyrankiewicz, Edward Gierek oraz ich goście. Byli wśród nich m.in. przewódcy bratniego Związku Radzieckiego Nikita Chruszczow i Leonid Breżniew, prezydent Francji Valery Giscard d’Estaing, kanclerz Niemiec Helmut Schmidt, przywódcy NRD Willi Stoph i Erich Honecker, przywódca Jugosławii Josip Broz Tito oraz Kuby – Fidel Castro. Były też koronowane głowy: król Belgi Baudouin I oraz cesarz Iranu Reza Pahlawi.

Specjalny teren łowiecki początkowo służył wyłącznie prominentom władzy ludowej oraz ich gościom, jednak w latach 70. XX wieku zbudowano na półwyspie Lalka hotel dla myśliwych dewizowych. Do Łańska zaczęli przyjeżdżać bogaci ludzie z całego świata. Polowano głównie na grubego zwierza – jelenie i dziki. Nikt nie wie, ile było zwierzyny w łowisku, bo nie przeprowadzano inwentaryzacji. Wiadomo tylko, że była dokarmiana przez cały rok.

W latach 60. XX wieku wstrzymano wszystkie zręby (przy czym nie chodziło o ochronę przyrody, tylko o to, żeby nikt nie przeszkadzał gościom ośrodka) dzięki czemu wzdłuż przełomu Łyny i wokół jeziora Łańskiego zachowały się stare lasy. Część z nich w 1982 roku objęto ochroną jako rezerwat „Las Warmiński”.

Dzisiaj ośrodek, należący wciąż do Rady Ministrów, przyjmuje wszystkich gości szukających relaksu nad pięknym jeziorem wśród lasów. Wytyczono trasy rowerowe, w ramach spływów Łyną można płynąć przez jezioro Łańskie.

Młyn Sójka na pocztówce z lat 30. XX w. (fot. FP)

W rezerwacie Las Warmiński można odnajdziecie ślady dawnego mostu w Sójce, gdzie niegdyś funkcjonował młyn i popularna gospoda. Nad Jeziorem Jełguńskim, w miejscu dziś całkowicie pochłoniętym przez przyrodę, tętniła życiem osada z karczmą i hutą szkła, zbudowaną w drugiej połowie XVIII w.

Kilka kilometrów na południe w okolicy wsi Orłowo i Łyna (gmina Nidzica) znajduje się ponad 120 hektarowy Rezerwat przyrody Źródła rzeki Łyny im. prof. Romana Kobendzy. Utworzony został w 1959 roku w celu zachowania piękna miejscowej przyrody i ochrony unikatowego w skali europejskiej zjawiska nizinnej erozji wstecznej. Nazwany został na cześć botanika, dendrologa, profesora SGGW, który odkrył i badał źródła rzeki, a w 1937 roku współtworzył statut tego rezerwatu.

Przez zalesione wzgórze wiedzie droga na południe do leżącej w południowym klinie Warmii wioski Ząbie, której nazwa stąd pochodzi, że jakby ząb wciska się ona w terytorium Mazur14. Stąd zaczyna się prosta linia południowo-wschodniej granicy Warmii, biegnąca po Św. Lipkę.

Panorama wsi Ząbie. (fot. Witold Mierzejewski)

Opodal tuż za granicą Warmii leży mazurska wieś Kurki, posiadająca kościół ewangelicki 15. Otaczają ją dokoła jeziora jak Święte, Kiernoz, Brzeźno i inne, z których żadne nie dochodzi do wielkości 1 km2.
Chociaż bitwa mazurska w sierpniu 1914 r. i tu się toczyła, wsie okoliczne ucierpiały tylko nieznaczne szkody. Kurki za czasów staropruskich były miejscem religijnego kultu, gdzie składano ofiary bogu żniw (stąd Jezioro Święte). Kościół ewangelicki zbudowany w latach 1751-57 przez Adama Świtaka. W r. 1914 zburzono w czasie bitwy kilkanaście domów, lecz kościół ocalał.

Stawiguda wieś z kościołem ewangelickim i tartakiem. 2 km na południe od stacji leży leśniczówka Stawiguda nad północnym końcem Jeziora Plusznego, które ma 8,6 km2 pow., a wraz z odnogami blisko 10 km dł. Posiada ono wyspę i kilka zatok, z których najdłuższa nosi nazwę Małego Jeziora Plusznego. Jedno miejsce na jeziorze nazywają „Koń”, gdzie niegdyś z powodu załamania się lodu miało utonąć całe wesele. Jezioro to leży 141 m n.p.m. o 14 m wyżej od Jeziora Łańskiego, od którego jest oddalone zaledwie o1 km, zatem łatwo bardzo dałoby się spuścić. Nazwę bierze od długiej wsi Pluski położonej na wschodnim brzegu.
4 km na zachód od Stawigudy leży na granicy Warmii utworzone przez Pasłękę jezioro Wymój.

Kościół św. Wawrzyńca w Gryźlinach.
(fot. WKS)

Gryźliny ostatnia wieś warmińska w tym kierunku. Posiada stary mały kościół parafialny, poświęcony w r. 1580 przez biskupa Kromera. Mury gotyckie z kamienia i cegły, wieża i pułap drewniane.W ścianie kościoła z obu stron wprawione dwa kamienie młyńskie. Wielki ołtarz rokokowy z obrazem M. Boskiej, boczne z obrazami św. Józefa i Wawrzyńca. Kazalnica i organy barokowe.
W czasie bitwy mazurskiej w sierpniu 1914 r. część wsi uległa zniszczeniu, a Rosjanie popełnili tu wiele okrucieństw, np. rozerwali końmi brata proboszcza, wykłuli oczy nauczycielowi miejscowemu itp.

1 km na południe od wsi, na wilgotnych łąkach źródła Pasłęki, które ujmuje rów biegnący pod las Jagiełek, w którym Jagiełło odpoczywać miał przed bitwą pod Grunwaldem. Od źródła aż niedaleko ujścia do morza stanowi odtąd Pasłęka zachodnią granicę Warmii.

2 km za dworcem w Gryźlinach na mostku na Pasłęce, stanowiącej w tym miejscu mały potoczek, opuszcza pociąg granicę Warmii wkraczając w [dawny] powiat ostródzki.

Zmiany administracyjne związane z reformą z roku 1999 sprawiły, że Olsztynek stanowi obecnie część ziemskiego powiatu olsztyńskiego. Miasto i jego okolice, mimo swojego mazurskiego „rodowodu”, z racji niewielkiej odległości i dogodnego połączenia komunikacyjnego, jaką stanowią droga krajowa nr 51 oraz linia kolejowa 216, naturalnie ciążą ku warmińskiemu Olsztynowi.

Panorama siedemnastowiecznego Olsztynka
– ilustracja z Alt- und Neues Preussen Oder Preussischer Historien Christopha Hartknocha, 1684.

Olsztynek (Hohenstein) przywilej otrzymał już w r. 1359 od Wielkiego Mistrza Winrycha Kniprode, a za czasów krzyżackich zamek tutejszy był siedzibą komorników. W r. 1410 po bitwie pod Grunwaldem ocalało miasto, lecz w r. 1414 spalili je sami Krzyżacy wraz z zamkiem, nie chcąc by się dostał w ręce Jagiełły. W r. 1454 poddało się Polakom, lecz wkrótce opanowali je znowu Krzyżacy, z ramienia których dzierżył je znany z łupiestw wódz wojsk najemnych Moszko v. Swinau.

Polacy zajęli je w czasie wojny 1520, w r. 1628 przeciw Gustawowi Adolfowi, a wreszcie w r. 1656, kiedy spustoszyli je Tatarzy. W r. 1651 i 1685 pożary; 1708-9 dżuma; 1804 pożar ratusza. W r. 1807 miał tu kwaterę marszałek Ney. W r. 1764 urodził się tu Krzysztof Celestyn Mrongowiusz, polski kaznodzieja ewangelicki w Gdańsku, autor słownika języka polskiego.

Zachowały się resztki murów miejskich, które zaczęto stawiać w XIV w. Były w nich dwie bramy, Niemiecka z wysoką wieżą od północy i Polska bez wieży od południa. Zamek krzyżacki wystawiony około r. 1360 na małym wzgórzu. Grubość murów dochodzi do 2 m. W podwójnych piwnicach krzyżowe sklepienie. Wieże, brama i mury rozebrane.

Dawny kościół ewangelicki, a obecnie salon wystawowy. (fot. WKS)

Kościół ewangelicki ma mury gotyckie z XVI w., po pożarze w r. 1685 przebudowany, wieżę otrzymał w r. 1796. Ołtarz neogotycki ma obraz Ukrzyżowania, pędzla Gratza. Dwa lichtarze gotyckie mosiężne. W przedsionku obraz z predelli starego ołtarza. Kazalnica barokowa z r. 1710. Oryginalny pająk cechu ślusarzy z drutu z podkową i kluczem. Stary dobry portret Lutra. Pod kościołem mają się zaczynać podziemne tajemne przejścia.
Niegdyś był tu też polski kościół z czasów katolickich, który się spalił w r. 1651. Nowy kościół katolicki, ugodzony granatem niemieckim 28 sierpnia 1914, świeżo odrestaurowany.

W czasie bitwy 28 sierpnia 1914 r. miasto, zajęte przez Rosjan, znalazło się na samej linii bojowej, dzięki czemu mnóstwo gmachów uległo zniszczeniu przez artylerię niemiecką 16. Większość została odbudowana.

Dom Mrongowiusza w Olsztynku. (fot. WKS)

Również II wojna światowa nie oszczędziła miasta, które w 1945 roku zostało zniszczone przez wojska sowieckie. O ile w niezłym stanie przetrwała świątynia katolicka – kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Brunona, o tyle budynek zboru ewangelickiego uległ prawie całkowitemu zniszczeniu. Odbudowany został dopiero w latach 1974-1977 i adaptowany na cele kulturalne.

Od 1985 roku jako Salon Wystawowy, jest placówką olsztyneckiego Muzeum Budownictwa Ludowego Od tego czasu organizowane są w nim wystawy o różnorodnej tematyce, głównie jednak związanej z przeszłością regionu.

Tuż za dawnym kościołem ewangelickim, obok wieży, od sześciu już wieków stoi przylepiony do murów miejskich niewielki jednopiętrowy dom – miejsce urodzin Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza. Powstał z przekształcenia łupinowej baszty murów obronnych, do której dobudowano tylną ścianę i całość przykryto dachem. W przeszłości funkcjonowała w nim między innymi miejska szkoła prowadzona pod nadzorem pastora. Na piętrze mieszkał jej nauczyciel, od 1665 roku zwany rektorem (stąd szkołę nazywano Domem Rektora). Jednym z nich – w latach 1761-1767 – był Bartłomiej Mrongowiusz, ojciec urodzonego tutaj w lipcu 1764 roku Krzysztofa Celestyna († 1855).

Obecnie w Domu Mrongowiusza funkcjonuje niewielkie muzeum jemu poświęcone, a sam budynek stanowi jeden z ciekawszych zabytków miasta.

Hindenburg wykuwający miecz zwycięstwa
– niemiecka pocztówka z lat 30. XX w.
(źródło: zbiory B. Kuźniewskiego)

W wyniku zwycięstwa pod Tannenbergiem generał Paul von Hindenburg został okrzyknięty bohaterem narodowym. Po bitwie otrzymał od cesarza Wilhelma II buławę marszałkowską i dowództwo frontu wschodniego. Wojnę zakończył jako naczelny dowódca całej armii niemieckiej. Jego postać została otoczona niemalże kultem, a sława wielkiego zwycięzcy zapewniła mu godność prezydenta Republiki Weimarskiej, którą sprawował przez blisko dekadę (1925-1934), aż do śmierci.

W społecznym odbiorze bitwa ta zaczęła pełnić rolę najważniejszego niemieckiego zwycięstwa w przegranej Wielkiej Wojnie. Stała się elementem narodowego mitu, w którym dzielni germańscy żołnierze obronili wschodnie rubieże państwa przed przeważającymi siłami słowiańskich barbarzyńców ze Wschodu, biorąc jednocześnie odwet za porażkę pod Grunwaldem w 1410 roku17 . Dlatego, tuż po wojnie, rząd Republiki Weimarskiej postawił upamiętnić to wydarzenie.

Rozpisano konkurs na projekt pomnika, na który wpłynęło ok. 400 prac. W 1925 roku wybrano koncepcję architektów z Berlina, braci Waltera i Johannesa Krugerów. Miała być to monumentalna budowla przypominająca w założeniu średniowieczny zamek krzyżacki.

Pod jego budowę wybrano teren znajdujący się pomiędzy: Królikowem, Sudwą i Olsztynkiem. Rozległa, otwarta przestrzeń ze sztucznie usypanym wzgórzem, miała potęgować dodatkowo wrażenie monumentalizmu całego założenia architektonicznego – regularnego oktogonu o średnicy ok. 100 m z ośmioma wieżami o wysokości 23 m i podstawie 9×9 m umieszczonymi w połowie długości każdej ze ścian. Na środku dziedzińca znajdował się grób 20 nieznanych żołnierzy niemieckich, poległych w czasie bitwy w 1914 r. Na grobie stał dwunastometrowy drewniany krzyż obity miedzianą blachą.

Tannenberski Reichsehrenmal
na niemieckiej pocztówce z l. 30. XX w.
Widoczny z prawej strony kamienny lew wieńczący pomnik żołnierzy 147 Pułku Piechoty im. P. von Hindenburga jako jeden z nielicznych ocalałych fragmentów kompleksu, znajduje się obecnie przed olsztyneckim ratuszem. (fot. FP)

Aktu wmurowania kamienia węgielnego pod przyszły Tannenberg Denkmal, dokonał feldmarszałek v. Hindenburg w dniu 31 sierpnia 1924 r. w dziesiątą rocznicę bitwy. Prace trwały do roku 1927, a koszt całego przedsięwzięcia wyniósł 250 tys. ówczesnych marek.

Największą uroczystością w dziejach pomnika był pogrzeb prezydenta Rzeszy feldmarszałka Paula Hindenburga, który odbył się 7 sierpnia 1934 r. Przy udziale najwyższych władz niemieckich i przedstawicielstw zagranicznych oraz ok. 100 tys. osób z całych Niemiec, dźwiękach dzwonów oraz huku salw armatnich złożono trumnę w jednej z jego wież. Kanclerz Adolf Hitler wygłosił mowę pożegnalną używając w teatralnym geście górnolotnych słów: Wodzu naczelny, zmierzaj ku Walhalli!

7 sierpnia1934 r. – uroczystości pogrzebowe
prezydenta P. v. Hindenburga. (fot. FP)

Latem 1935 roku pomnik-mauzoleum oglądał Melchior Wańkowicz, który tak pisał na jego temat:

„Pomnik bitwy tannenberskiej znałem dotychczas z widzenia i nie lubiłem go. Ten sam duch, co w potężnym pomniku berlińskim na pamiątkę zwycięstwa 1871 r. Przyszła inna epoka i uprościła linie budowy, rzekomo nawracając do wzorów starogermańskich. Duch pomnika pozostał ten sam: gorzej niż żołdacki, bo dorobkiewiczowski. Hohenzollernowski. Żaden Wittelsbach nie popełniłby czegoś podobnego.
Do tych awersyj ogólnych przyłączyły się jeszcze powody specjalne, którymi były wspomnienia dzieciństwa. Mieliśmy ogromną, książkę ilustrowaną pt. Les étrangleurs du Bengal, w której był rysunek hinduskich wież milczenia; na ich murach składano trupy, którymi żywiły się święte sępy. Bastiony tannenbergowskiego Denkmala dziwnie mi przypominały te wieże.
A jednak, kiedy zobaczyłem pomnik po raz to już który, przekonałem się, że to, co z ducha danego narodu pochodzi, nigdy nie jest brzydkie, jak nigdy brzydka nie może być dusza żadnego narodu, jak piękną jest każda roślina, która swobodnie wyrosła z gruntu.
Pomnik bitwy pod Tannenbergiem wyrósł z samej głębi niemieckiego ducha. […]
W ogromnych bastionach, wysoko, od dołu aż po ginący gdzieś strop, wiszą sztandary pułków, biorących udział w tych wielkich dniach.”Pomnik bitwy tannenberskiej znałem dotychczas z widzenia i nie lubiłem go. Ten sam duch, co w potężnym pomniku berlińskim na pamiątkę zwycięstwa 1871 r. Przyszła inna epoka i uprościła linie budowy, rzekomo nawracając do wzorów starogermańskich. Duch pomnika pozostał ten sam: gorzej niż żołdacki, bo dorobkiewiczowski. Hohenzollernowski. Żaden Wittelsbach nie popełniłby czegoś podobnego.
Do tych awersyj ogólnych przyłączyły się jeszcze powody specjalne, którymi były wspomnienia dzieciństwa. Mieliśmy ogromną, książkę ilustrowaną pt. Les étrangleurs du Bengal, w której był rysunek hinduskich wież milczenia; na ich murach składano trupy, którymi żywiły się święte sępy. Bastiony tannenbergowskiego Denkmala dziwnie mi przypominały te wieże.
A jednak, kiedy zobaczyłem pomnik po raz to już który, przekonałem się, że to, co z ducha danego narodu pochodzi, nigdy nie jest brzydkie, jak nigdy brzydka nie może być dusza żadnego narodu, jak piękną jest każda roślina, która swobodnie wyrosła z gruntu.
Pomnik bitwy pod Tannenbergiem wyrósł z samej głębi niemieckiego ducha. […]
W ogromnych bastionach, wysoko, od dołu aż po ginący gdzieś strop, wiszą sztandary pułków, biorących udział w tych wielkich dniach.”

Wkoło idą tablice – brąz, marmur – fundowane przez związki byłych sławnych pułków – swoim kolegom. Na tablicach – cyfry strat, daty bohaterstw. 59 p. p. (Deutsch-Eylau) stracił w ataku 28 oficerów i 1300 żołnierzy…
Niemy, zastygły pean bohaterskiej woli zwycięstwa.
Poza murami pomnika, w polnej zieleni, równiutko i z pietyzmem ustawione krzyże drewniane, przekreślone ukośnie. Tu zostali złożeni żołnierze rosyjscy.

Tannenberg Denkmal
na niemieckiej pocztówce z lat 20. XX w.
(źródło: zbiory Bogumiła Kuźniewskiego)

Jak wielka rzeka zbiera w siebie strumienie, tak ten pomnik grunwaldzki wchłonął to wszystko, co niosą, wyryte na tablicach z piaskowca, pomniki gminne. Wczytywałem się w nazwiska na nich – w większości polskie. W bitwach mazurskich brały udział przede wszystkim pułki mazurskie, pomorskie, poznańskie, śląskie, warmijskie 18.
„A o szaty Jego rzucali kości…”. Rzucane o losy tej ziemi, kości polskie równiutko legły i pod tymi drewnianymi krzyżami, i tam… w Denkmalu 19.

Po uroczystościach pogrzebowych marszałka Hindenburga, na życzenie Führera, świadomego znaczenia tego symbolu niemieckiej chwały, monument stał się miejscem uroczystości państwowych oraz celem licznych patriotycznych wycieczek. Dlatego też przebudowano dziedziniec, obniżając go o 2,5 metra. Zlikwidowano też wielki krzyż i mogiłę nieznanych żołnierzy na jego środku. Cały plac wyłożono kamiennymi płytami, do wież prowadziły kamienne schody. Całość nabrała amfiteatralnego wyglądu.

Pozostałością po Reichsehrenmal jest obecnie ukryte wśród drzew wzgórze z wgłębieniem w środku. (fot. WKS)

Grobowiec Hindenburga i jego żony znalazł swoje miejsce w wieży nr. 5. Specjalnym dekretem Hitler podniósł już teraz Mauzoleum Hindenburga do rangi jedynego w kraju „Pomnika Chwały Rzeszy” (Reichsehrenmal). Propaganda hitlerowska robiła wszystko, aby rozpropagować to miejsce w całych Niemczech. Wydawano książki, przewodniki, tysiące widokówek, a nawet specjalne znaczki pocztowe z wizerunkiem pomnika-mauzoleum, organizowano wycieczki szkolne.

W 1939 roku przypadała 25. rocznica sławnej bitwy. Z tej okazji przygotowano gigantyczne uroczystości. Na polach w pobliżu Królikowa, tuż za murami pomnika, pobudowano miasteczko zlotowe. Uroczystości jednak nie się odbyły ponieważ wybuchła II wojna światowa. W pierwszych dniach września w gotowych barakach zakwaterowano polskich jeńców. W ten sposób powstał obóz jeniecki Stalag IB Hohenstein, jeden z większych na terenie Prus Wschodnich. W trakcie wojny mogło przebywać w nim nawet 250 tys. żołnierzy, z których około 55 tys. straciło życie wskutek chorób, głodu i złego traktowania. Najwięcej zmarło jeńców radzieckich, których Niemcy traktowali ze szczególnym okrucieństwem. Po obozie pozostał duży cmentarz na Sudwie 20.

Gdy w 1945 roku do Prus Wschodnich dotarły wojska radzieckie, Niemcy wywieźli zwłoki Hindenburga i jego żony do Rzeszy. W nocy z 21 na 22 stycznia żołnierze Wehrmachtu wysadzili tylko dwie wieże, zapewne z powodu braku materiałów wybuchowych i czasu. Wkrótce po tym do Olsztynka wkroczyły wojska radzieckie, które spaliły miasto, ale oszczędziły pomnik.

Planowa, jak i spontaniczna dewastacja okaleczonej budowli zaczęła się ok. roku 1949. Pozyskany stąd materiał wykorzystano m.in. przy budowie Pałacu Kultury oraz Domu Partii w Warszawie, część granitowych płyt użyto przy budowie pomnika wdzięczności dla Armii Czerwonej w Olsztynie21 , a miejscowa ludność wznosiła z niego budynki gospodarcze.

Do dziś z pomnika pozostały jedynie fundamenty ukryte w ziemi i wzgórze z wgłębieniem w środku. Zachował się jedynie kamienny lew, stojący obecnie na rynku przed olsztyneckim ratuszem i park, w którym na chwałę niemieckiego zwycięstwa posadzono 1200 dębów.

Swoistą „pamiątką” po mauzoleum pozostaje też funkcjonujący do dziś olsztynecki skansen, Muzeum Budownictwa Ludowego – Park Etnograficzny w Olsztynku.

Zabytkowy wiatrak ze zbiorów olsztyneckiego skansenu. (fot. WKS)

Jego historia zaczęła się w 1909 roku, gdy na terenie Ogrodu Zoologicznego w Królewcu (Königsbergu) powstało Wschodniopruskie Muzeum Ziemi Ojczystej (Ostpreußisches Heimatmuseum), które miało prezentować różne typy budownictwa z regionu. W 1937 roku przeniesiono je do Olsztynka. Zadecydowały o tym ograniczoność miejsca do ekspozycji, jak i fakt popularności Tannenberg Denkmal wśród turystów, dla których miało być ono dodatkową atrakcją. Translokacja zbiorów odbyła się w latach 1938-1942.

Przetrwały one bez szwanku zawieruchę wojenną, gdyż, jak głosi legenda, palący miasto żołnierze rosyjscy oszczędzili je, gdyż uznali, że są to domy biednych tutejszych chłopów.
Obecnie skansen zajmuje powierzchnię prawie stu hektarów. Na jego terenie zgromadzono kilkadziesiąt obiektów budownictwa ludowego z terenów Warmii, Mazur, Powiśla i Małej Litwy, z czego kilkanaście przywiezionych jeszcze z Królewca . 22

Warto wspomnieć, że olsztynecki skansen to filmowa, mazurska osada Odlotowo, w której toczy się akcja czarnej komedii Juliusza Machulskiego Kołysanka, nakręconej w 2010 roku.

W zagadkowych okolicznościach znikają kolejno mieszkańcy i goście pewnej malowniczej miejscowości. Atmosfera, jak w najlepszych filmach sensacyjnych, gęstnieje ze sceny na scenę, a motorem potęgującym napięcie jest śledztwo prowadzone przez parę policjantów. Jednak tropy urywają się, a niewinne ofiary nadal giną bez śladu, jakby zapadły się pod ziemię… 23.

Bohaterowie Kołysanki J. Machulskiego: Michał Makarewicz (Robert Więckiewicz), dziadek Makarewicz, ojciec Michała (Janusz Chabior) oraz Bożena Makarewicz, żona Michała (Małgorzata Buczkowska).
(fot. Artur Siennicki / filmpolski.pl)

W filmie „zagrały” znajdujące się tu zagrody, dzwonnica, karczma, spichlerz i stodoła, a także holenderskie wiatraki. Bohaterowie opowieści o polskiej rodzinie Adamsów, niezwyczajnie upiorna familia wąpierzy Makarewiczów mieszkała też w jednej z tutejszych warmińskich chat (chociaż jej wnętrze zostało wiernie odtworzone w warszawskim studio).

  1. Plan wojny na dwa fronty przeciwko Francji i Rosji opracowany został w 1905 roku przez feldmarszałka Alfreda von Schlieffena, szefa sztabu armii niemieckiej w latach 1891-1905. ↩︎
  2. Jako pierwsza bitwa pod Tannenbergiem (obecnym Stębarkiem) w niemieckiej historiografii opisywana jest bitwa pod Grunwaldem z roku 1410. Ta druga, wbrew nazwie, nie była bezpośrednim starciem dwóch armii, ale składała się z wielu niezależnych bojów, które rozegrał się na terenach mniej więcej w promieniu 20-30 km od Olsztynka. Z punktu widzenia wojskowego był to manewr dwustronnego oskrzydlenia i likwidacji okrążonych wojsk. ↩︎
  3. Niemcy upamiętnili miejsce jego pochówku obeliskiem, który znajduje się do dzisiaj w lasach pod Wielbarkiem. Jego ciało znaleźli po bitwie robotnicy leśni, a rozpoznali jeńcy rosyjscy po bogato inkrustowanej szabli i złotym zegarku z medalionem przedstawiającym żonę generała. Ona sama przyjechała tu w 1916 roku z misją Czerwonego Krzyża, po czym zabrała zwłoki męża do jego majątku na Ukrainie. Na pomniku do dziś widnieje niemiecki napis: Generał Samsonow – przeciwnik Hindenburga w bitwie pod Tannenbergiem zginął 30.08.1914 roku. Obok są współcześnie postawione tablice informacyjne po polsku, niemiecku i rosyjsku. Do dziś funkcjonuje legenda o tzw. skarbie Samsonowa – zakopanych rzekomo przez Rosjan w okolicach Nidzicy skrzyniach z żołdem i zagrabionymi w Prusach kosztownościami. ↩︎
  4. M. Wańkowicz…, s. 327-330. ↩︎
  5. Z punktu widzenia historii Wielkiej Wojny, zwycięstwo Niemców pod Tannenbergiem okazało się pyrrusowe. Walki na wschodzie zmusiły ich bowiem do przerzucenia do Prus dwóch korpusów piechoty oraz dywizji kawalerii walczących przeciwko Francuzom oraz Brytyjczykom i sił tych zabrakło do przełamania frontu nad Marną (żołnierze ci nie zdążyli też wziąć udziału w bitwie tannenberskiej). Tym samym załamał się plan Schlieffena, a armie obu stron zaległy na cztery lata w okopach, tocząc pozycyjną wojnę na wyniszczenie, której Niemcy nie mogli wygrać walcząc na dwa fronty. ↩︎
  6. Okolice Szlaku Świętej Warmii: Bartąg. ↩︎
  7. W roku 1934 kościół rozbudowano do postaci bazyliki. ↩︎
  8. W. Barczewski, Kiermase na Warmii…, s. 29-35. ↩︎
  9. Mieściła się ona w Domu Towarzyskim „Kopernik” wybudowanym w 1889 roku z inicjatywy i środków Towarzystwa Czeladzi Katolickiej, w przy Wilhelmstrasse, obok gmachu poczty cesarskiej. W powojennym Olsztynie (już przy ul. Pieniężnego) działała tam do początku lat 90. nie mniej sławna restauracja „Pod Żaglami”. Obecnie budynek jest własnością Kurii Metropolitalnej Archidiecezji Warmińskiej. ↩︎
  10. Żona Rogalli – Augusta po jego śmierci zamieszkała w Olsztynie, gdzie zmarła w styczniu 1942 r. ↩︎
  11. Zob. R. Bętkowski, Herta, wyspa umarłych, „Debata” 2012, nr 3. ↩︎
  12. Przebywał w Nowych Ramukach cztery razy podczas rykowisk w latach 1909, 1910, 1912, 1913. ↩︎
  13. W opuszczonej wsi znajduje się piękny, neogotycki kościół z 1910 roku. Warto go zobaczyć z uwagi na barokowe wnętrze, które zachwyca formą i wystrojem. Uwagę przykuwa neogotycki konfesjonał i ambona, ołtarz główny, ale też drewniany żyrandol, przypominający kształtem dzwon. To epitafium ufundowane przez rodziny poległym w czasie I wojny światowej. Są tu wyryte 43 nazwiska. Jest też inny unikatowy żyrandol, już współczesny, zrobiony z poroży, ze zrzutów. To wotum leśników i myśliwych. Ozdobą świątyni są stare organy, zbudowane w 1938 roku przez firmę Bruno Goebel z Królewca. ↩︎
  14. Pierwotna nazwa osady to Samen – istnieje teoria, która wywodzi tę nazwę od Sambii, z której mieli przybyć jej pruscy zasadźcy. ↩︎
  15. Obecnie katolicki pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego.
    Zob. Okolice Szlaku Świętej Warmii: Kurki. ↩︎
  16. W płonącym Olsztynku trwały ciężkie walki uliczne. Na placu kościelnym i w zachodniej części olsztyneckiego lasu wojska rosyjskie stawiały silny opór. Niemcy odparli atak Rosjan we wschodniej części Olsztynka i dworca kolejowego. Tym samym Rosjanom odcięto odwrót a niemiecki ogień załamał opór i zmusił do poddania. W trakcie ciężkich walk Olsztynek został bardzo mocno zniszczony. Uległo spaleniu 189 budynków, w tym ratusz i większość domów w centrum miasta. Straty wyliczono na ok. dwa i pół milina marek. Wśród ludności cywilnej na szczęście nie było ofiar, ponieważ wszyscy mieszkańcy zdążyli ewakuować się przed nadejściem wojsk rosyjskich. Mocno ucierpiały również okoliczne wioski, które znalazły się w centrum bitwy: Mierki, Dąb, Drwęck, Kunki, Pawłowo, Swaderki, Nadrowo (Wielkie wojny w Prusach XII-XX wiek, W. Gieszczyński, N. Kasparek, J. Maronia (red.), Dąbrówno-Olsztyn 2021, s. 397). ↩︎
  17. Dla utrwalenia tego sukcesu, jako narodowego symbolu Niemiec, m.in. w roku 1932 powstał film fabularny pt. Tannenberg, zrealizowany przez H. Paula, gloryfikujący zwycięstwo z roku 1914. ↩︎
  18. Do bratobójczych walk doszło m.in. w okolicach jez. Kownatki, gdzie bili się żołnierze niemieckiej 41. dywizji piechoty składającej się z Mazurów i Warmiaków i 2. „Warszawskiej” dywizji piechoty rosyjskiej utworzonej z rekrutów pochodzących w większości z Mazowsza.
    Jak pisał w swoich wspomnieniach Z Mazur do Verdun Karol Małłek: Tego dnia przyglądaliśmy się dwóm żołnierzom spacerującym po szosie tam i z powrotem koło wioski Gierzwałd. Zaciekawili nas, bo jeden był w mundurze kajzerowskim, drugi w carskim i rozmawiali po niemiecku. Zebrała się dość liczna grupa ludzi i zagadnięto ich. Okazało się, że w rzezi pod Waplewembiło się na bagnety dwóch rodzonych braci. Kiedy się rozpoznali, przestali się bić. Niemiecki żołnierz został ranny w rękę. Umknęli trochę do tyłu i zgłosili się do władzy przełożonej tego rannego. Niemiec dostał przepustkę do polowego szpitala, a żołnierz rosyjski – do niewoli, do domu swego brata, jak się okazało (za: olsztynek.pl, [18.12.2021]). ↩︎
  19. M. Wańkowicz…, s. 460-461. ↩︎
  20. Od 2015 roku w budynku ratusza działa Multimedialne Muzeum Stalagu IB i Historii Olsztynka. Elementami ekspozycji są m.in. obiekty należące do więźniów, które odnaleziono na terenie obozu. ↩︎
  21. Obecnie jest to Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej. ↩︎
  22. Zob. muzeumolsztynek.pl. ↩︎
  23. Kołysanka, filmpolski.pl. ↩︎

ROZDZIAŁ 2. ROZDZIAŁ 4.